czwartek, 20 września 2012

Prawy do lewego do złamanego czyli reklama time!


Z góry przepraszam za mało kreatywny tytuł posta - zmęczenie materiału, tak sądzę. Ale jest okazja, o której nie wypada nie powiadomić. Jak wiemy wszyscy, polski rynek ebookowy, w przeciwieństwie do zagranicy, gdzie sporo już autorów nawet utrzymuje się z elektronicznych książek, jest raczej raczkujący. Oryginalnych, dostępnych jedynie w formie dygitalizowanej książek jest mało, a w większości to, niestety, mogłoby ich nie być - jeśli chodzi o jakość prozy (wiem, w wielkim świecie tak samo jest, a nawet więcej syfu, ale nasza skala malutka, to takowy bardziej boli). Owszem, jest parę perełek/sukcesów, jak omawianie tu Halloween Po Polsku, ale poza tym lokomotywa toczy się powoli. Cieszy więc, gdy jakiś ciekawy autor próbuje eksperymentować w tym temacie.



Nie będę się łudził, że Dawida Kaina nie będzie trzeba niektórym z czytelników przedstawiać, bo jego twórczość może się wydać dość hermetyczna i odległa od głównych nurtów, gatunkowego oraz tego głównego-głównego. Ale prawda jest taka, że to jeden z oryginalniejszych i najbardziej uderzających w klimaty, które osobiście uwielbiam, autorów grozy-i-nie-tylko w Polsce. Jego teksty przedstawiają zwykle wizję groteskowej kontynuacji trendów współczesnego świata konsumpcjonizmu, a przy tym mnóstwo w nich surrealistycznej otoczki, dziwnych (a także opętanych/stłamszonych/zdeprawowanych) bohaterów w niej grzęznących, mnóstwo błyskotliwych zabaw z popkulturą i językiem, lekko buntownicze tło. To postmodernistyczne, totalnie mroczne powieści (ale i momentami pokrętnie zabawne) na mocnym podkręceniu i bez robienia niczego pod publiczkę, a takich mi u nas często brakuje. Powiem tyle - jeśli nie przeczytaliście jeszcze takiej za pięć rewolta, to wypada nadrobić. Dużo z was odpadnie, bo to taka wizja totalna & brutalna, ale ci, którzy zostaną, będą mieli prawdziwą ucztę.

Dosyć słodzenia (zasłużonego) - czas na konkrety. Otóż Dawid zdecydował się poeksperymentować z publikowaniem w Sieci. Co samo w sobie może nie jest rewelacją stulecia, ale zaraz należy dodać, że z publikowaniem za darmo. Co prawda tu i ówdzie (jak nie wiecie gdzie, to zerknijcie mi do blogrolla i zgadniecie) znajdziemy jego opowiadania w formie cyfrowej - lecz tym razem, prawdziwa gratka, na jego blogu i w serwisie Wydaje.pl możecie pobrać całą powieść. A dokładniej jego debiut w tym formacie, Prawy, Lewy, Złamany. Książka jest edycją poprawioną w stosunku do papierowego wydania sprzed pięciu lat, a pobrać ją możecie we wszystkich podstawowych formatach (PDF, Mobi, Epub). Naprawdę warto ściągnąć, pokazać, że odważny krok opłaca się choćby zainteresowaniem i przede wszystkim przeczytać, bo tak konkretnej, dobrej literatury w necie zwykle za darmo nie dostaniecie.

Tu linki:




I cóż, pozostaje obserwować licznik pobrań. Uważnie. Nie ukrywam, że będzie to robić wiele osób, na pewno cała ekipa niedobrych literek (jakby ktoś nie wiedział - jestem członkiem zacnej ekipy, która popularyzuje zakręcone jak babciny słoik bizarro fiction na tym portalo-blogo-agregacie z napędem jądrowym, co jest swoją drogą jednym z głównych powodów tego, że Net is Nerdy jest prowadzone, hmm, skokowo). I kto wie, jakie konstruktywne wnioski się wyciągnie? ;)


Brak komentarzy: