środa, 2 maja 2012

Czy boisz się... dzieci?


Tak, wiem, że dawno powinienem przemianować ten blog na Net is Scary. Nie przeczę, wokół horroru krążę jak księżyc wokół planety - czyli bezustannie. Ale co zrobić, jak rzeczywistość/Matka Natura/socjalizacja/popkultura (niepotrzebne można skreślać) tak mnie akurat skrzywiła. Zawsze jednak próbuję dostarczać wam informacji o twórcach, którzy straszą na różne sposoby i różnym arsenałem "przerażaczy". Na co padło dziś? Jak sugeruje tytuł posta - na dzieci. Dzieci mogą być straszne? Mnie osobiście czasem potrafią niepokoić, ale głównie dlatego, że absolutnie nie umiem się z nimi dogadać i ich zrozumieć (he, a mówi to człowiek, do którego pasuje opis "duże dziecko"). Natomiast popkultura uczy nas, że są. Od bliźniaczek ze Lśnienia i małego potwora ze Smętarza dla Zwierzaków do wszystkich długowłosych dziewczynek wyłażących ze studni tudzież inny wilgotnych kryjówek w japońskich horrorach - upiornych bachorów znajdziemy w filmie, literaturze i innych dziełach na pęczki. W Internecie działa jednak pewna przeurocza autorka, która całą swoją kreatywność zaprzęgła do wymyślania tylko i niemal wyłącznie historyjek o straszliwych dzieciakach właśnie. Ze skutkiem ciekawym, jednocześnie w pokrętny sposób zabawnym i mogącym wywołać lekką gęsią skórkę.
 
Obrazek należy do Katy Towell ©2012
Katy Towell jest grafikiem, ilustratorką i pisarką. Należy dodać, że rozmiłowaną w raczej specyficznych oraz mrocznych klimatach. Jak wiele osób (zwłaszcza tu prezentowanych), postanowiła dać upust swojej kreatywności poprzez publikowanie w Internecie. Jako medium wybrała flashowe animacje, udostępniane z początku przez strony takie jak Newgrounds, a potem Vimeo czy Youtube. I jej krótkie historyjki (statystycznie trwające od około dwóch do dziesięciu minut), zebrane pod hasłem Childrin R Skary, szybko zdobyły serca wielu sieciowych widzów. I popularność - z tego, że znalazłem wersje z polskim tłumaczeniem, a Horrory na Facebooku puściły w obieg jeden z filmików dokładnie wtedy, gdy pisałem wstęp tego posta, wnioskuję, że całkiem szeroką. Nic dziwnego - każda odsłona cyklu przypomina makabryczną, mistrzowsko wystylizowaną bajkę, która mógłby napisać jakiś ekscentryczny, brytyjski twórca literatury dla dzieci. Co o tyle dziwi, że Katy pochodzi z... Kansas, a mieszka w nagrzanej dziczy zwanej Los Angeles. Ale spokojnie, zainteresowania ma trochę angielskie (wśród ulubionych rzeczy wymienia choćby Gaimana, Doktora Who oraz Sherlocka) i ekscentryczność, z hodowaniem mięsożernych roślin, graniem na skrzypcach i pragnieniem zostania w przyszłości dziwną staruszką z nawiedzonym domkiem, ma obcykaną - a poza tym kto powiedział, że amerykańska makabra nie może być równie stylowa? Hasło Tim Burton pasuje jak ulał, więc publika nim często rzuca, na skali porównań zresztą widywało się też choćby Salad Fingers (choć bezpośrednie podobieństwa jak dla mnie są nieliczne), więc widać, że mamy tu do czynienia z czymś bardzo konkretnym.


Na niewątpliwy urok filmików spod znaku Childrin R Skary składa się kilka elementów - niby oczywistych, ale bardzo dobrze wprowadzanych. Pierwszą jest estetyka. Rysunki i animacja są proste - umyślnie, bo widać, że to decyzja stylistyczna, a wszystko jest wbrew pozorom bardzo wymuskane, dopięte na ostatni guzik. Główna postać to zwykle mała dziewczynka o białej skórze i dużych, całkowicie czarnych oczach (jedno z nich zresztą jest zawsze większe od drugiego). Tu zmienia się tylko ubiór oraz fryzura dziecka. Reszta natomiast jest mroczna; wzbogacona dekoracjami kojarzącymi się z epoka wiktoriańską albo dwudziestoleciem międzywojennym; gotycką otoczką typu nietoperze, stare domiszcza, pełnie księżyca; i potworami będącymi rozwiniętymi wersjami dziecięcych wyobrażeń i sposobu rysowania takowych. Inne postacie wyglądem są bliższe rzeczywistości niż centralna bohaterka - oczywiście w ujęciu karykaturalnym, które w nowszych filmikach zaczyna zresztą dominować. Wraz z niepokojącą, molowa muzyką komponowaną przez znajomych lub dobieraną z archiwum darmowych utworów kreuje to odpowiednią atmosferkę. Drugą ważną składową jest forma bajki - czy może raczej typowej historyjki opowiadanej szkrabom do poduszki. Tutaj kluczowy jest fakt, że nie mamy tu prawie żadnych dialogów - obecna za to jest klasyczna narracja. Narrator, czy to w osobie Katy, czy kolaboratorów - najbardziej charakterystycznym i najczęstszym jest niejaki Tim Jones - sprawdza się znakomicie, eksponując i mroczno-makabryczną stronę historii, i jej dziecięcy charakter. Najważniejszy jest jednak scenariusz i styl pisarski autorki, wobec którego wszystko inne pełni, moim zdaniem, funkcje podrzędną.


Katy jest świadoma zasad konstruowania takich bajeczek - język jest bogaty, zdania ładnie złożone, perspektywa zawsze dziecięca, obecność morału i nacisk na emocje oraz problemy małoletnich protagonistów to rzeczy oczywiste. Do tego dodaje zdrową ilość makabry (z momentami krwawymi włącznie) i już mniej dziecinnego czarnego humoru. A także zwykle smutne zakończenie. Ma jednak pomysły na pokazywanie w tej konwencji czegoś nowego. Bardzo ciekawie miesza w fabułach motywy. Mamy na przykład opowieść o zombie toczącą się w rytmie flamenco i trawestującą znaną baśń. Jest też historia o wampirach - ale nie będą one nawiedzać biednej dziewczynki, wręcz przeciwnie, to ona się nim z poświęceniem opiekuję. Motyw upiornej przybłędy, wokół której dzieją się dziwne rzeczy zostanie postawiony na głowie, z domieszką opowieści o ludziach z niezwykłymi mocami walczących z potworami. Dostaniemy także historyjkę o dziecku, które zdobyło świat - dużo efektywniej niż inne bachory z ambicjami pokroju Stewie'go z Family Guy, za to samej metodzie zawładnięcia nad globem przyklasnąłby Dr Steel. Katy uświadamia też, że Halloween to najniebezpieczniejszy okres roku. Sposoby, które dzieci stosują by zdobyć jak najwięcej łakoci (niekoniecznie są to cukierki...) są bowiem zabawne, ale i szokujące... co powiecie na rozsiewanie zarazy? Sprytnie napisane fabuły przyczyniają się do tego, że w tych pozornie dziecięcych historyjkach rozmiłują się dorośli miłośnicy przestylizowanego, lekkiego horroru - i, z dużą dozą prawdopodobieństwa, goci i inni ludzie-nietoperze. Dreszczyk może wzbudzić natomiast to skąd autorka czerpie największą inspirację. Katy była bowiem przedszkolanką i przyznaje, że większość historyjek ma korzenie w zachowaniach i rzeczach, które mówili jej podopieczni. Zacytuję może: "Rodzice zwykle nie pozwalają swoim maleństwom bawić się ostrymi przedmiotami. Myślicie, że to dla bezpieczeństwa dzieci? POMYŚLCIE JESZCZE RAZ". Brrr....


Warto dodać, że powyższe filmiki nie są straszne w oczywisty sposób - mimo przerażających implikacji czy szokujących rozwiązań forma opowiastki dla milusińskich nadaje im oblicze bardziej zabawy z makabrą czy horrorem niż próby prawdziwego przerażenia. Ale... właśnie, od czasu do czasu Katy wrzuca filmik, który przekracza tą granicę i naprawdę może wywołać ciarki oraz głęboki niepokój. Pal sześć, jeśli to monolog upiornej postaci, którą wszyscy spotkamy (acz trzeba dobrze pisać, żeby utrzymać uwagę widza przy statycznej animacji z trzema minutami przemowy jakiegoś dziada). We ofercie autorki znajdziemy bowiem Never Woke Up oraz Don't Go Near The Ash Tree, które nie dość, że wyłamują się z konwencji, prezentując jednoznacznie depresyjne i schizowe oblicze, to jeszcze wgryzają się w umysł i mogą wywołać pewne roztrzęsienie. Powód. Narratorka - w tej roli autorka - szepcze. A Katy szept ma niezwykle sugestywny, głos przerażony i szeleszczący, podbity pokręconym echem, przez co... ech, sami zobaczcie:


Wierci dziurę w mózgu przez uszy, prawda? Raczej nie polecane na dobry sen.

Obrazek należy do Katy Towell ©2012
Childrin R Skary to rodzaj (zasadniczo) jednoosobowego, wykonanego z sercem projektu, z gatunku tych, których odkrycie w Internecie zawsze nastraja optymistycznie (tutaj dodatkowo też trochę ponuro... w pozytywnym znaczeniu stwierdzenia). Wyczucie nastroju, wyczucie konwencji przy jednoczesnej zabawie z nią - to największe zalety filmów Katy Towell. A za nim kryje się przede wszystkim sprawne pióro podparte gotycko-makabreskową wyobraźnią. Co pozwoliło autorce, po netowym sukcesie, spróbować sił w stricte literackim biznesie. Jej pierwsza książka z gatunku Young Adult, kontynuacja tematyczna i estetyczna animacji, nosi tytuł Skary Childrin and The Carousel of Sorrow i ukazała się w zeszłym roku. Warto przyjrzeć się więc internetowym korzeniom, bo myślę, że literacka przygoda na pewno nie skończy się dla Katy szybko. Chociaż książka jest bardziej dla młodszych czytelników niż animacje, które właściwie fajniejsze będą chyba dla starszych, lubiących określone klimaty osobników, to obie odnogi twórczości dzielą misję zarażenia młodocianych odrobiną straszności i mroczności oraz prawdopodobnie wzbudzenie w nich zainteresowania tasakami i nożami zamiast lalkami i misiami. Nie, żartuje, myślę, że jak potrzebujecie czegoś nieco mniej cukierkowego dla dzieciaka, możecie mu to pokazać (nawet mimo krwawych momentów oraz licznych zgonów - autorka jest zresztą bardzo "za" nieco poważniejszą i mniej ugrzecznioną literaturą dla dzieci). A może lepiej nie? Sami na pewno oblukajcie - rzecz jest unikalna!



2 komentarze:

Kamahl pisze...

Jasne, że dzieci są przerażające, zwłaszcza jak wprowadzają cię do klasy, naprzeciwko jest ich dwudziestka albo trzydziestka, patrzą na ciebie jak na zwierzynę łowną i padają magiczne słowa zagłady "To jest pan Marcin, praktykant" i już wiedzą, że nie masz nad nimi żadnej władzy, a one nad tobą całkowitą. Zaczyna się gra, której sam Jigsaw by się nie powstydził.

M.Bizzare pisze...

O tak... za czasów podstawówki byłem świadkiem, jak nowa nauczycielka po królewskim powitaniu (znanym także jako ścieżka zdrowia) w ze trzech klasach odpuściła sobie temat pod dniu, prawdopodobnie z załamaniem nerwowym. Masakra. Trza jakiś horror o tym machnąć...