wtorek, 1 listopada 2011

Halloween Countdown: runda bonusowa (po polsku)


Dzień dyni i krążących wszędzie strachów już za nami, ale jeszcze pozwolę sobie wrócić do tematu. Z quasirecenzją czegoś dość oczywistego, która być może nie jest specjalnie potrzebna. Wszak ebookowa antologia Halloween Po Polsku, powstała z inicjatywy felietonistki Kingi Ochendowskiej i grupy pisarzy, doczekała się już wielu komentarzy, a patrząc na ilość ściągnięć (ponad trzy tysiące w kraju, w którym podobno mało się czyta to bardzo dużo jak na taką akcję) i ogólne zainteresowanie, to promocji im też specjalnie nie trzeba (zwłaszcza, że sami sobie sprawną zrobili). Skrobnę jednak parę słówek, choćby dla przyjemności własnej, bo szczerze mówiąc kręcą mnie takie inicjatywy i strasznie mi się podoba, że wypalają. A Halloween Po Polsku wypada naprawdę dobrze i zostawia apetyt na więcej.


Okładka należy do Wydawnictwa WRCW / Agnieszki Kościsz

Pozytywność tego projektu należy doceniać także przez pryzmat tego, że w polskim Necie i fandomie często można natrafić na trochę przesadny sceptycyzm w stosunku do książki elektronicznej, nie wiedzieć czemu postrzeganej jako gorsza niż papierowa. Czytając wypowiedzi na niektórych popularnych forach (palcami wytykać nie będę), można zorientować się, że pokutuje opinia o nieliczeniu się elektronicznych publikacji, o tym, że jest to forma zastępcza dla tych, co nigdy nie zdołają się wybić do magicznego świata papieru, że nie opłaca się wrzucać wypocin własnych w obieg sieciowy. Prawda leży, jak to bywa, trochę bardziej pośrodku, a, że w Polsce rynek ebookowy jeszcze jednak raczkuje, takie dyskredytowanie na pewno mu nie pomaga. Tymczasem Halloween Po Polsku nie dość, że jest profesjonalnym wydaniem z doskonałą korektą (błędów naprawdę jak na lekarstwo) i dostępnym we wszystkich niezbędnych formatach, to jeszcze powstało dzięki oddolnemu przyłączeniu się do projektu pisarzy. I, co w tym kontekście istotne, nie jakichś (to nie obraza, sam zaliczam się do tej grupy) świeżaków wyżywających się twórczo po różnych portalach i stronkach. Większość autorów, nawet jeśli nie są szeroko rozpoznawani, ma już za sobą profesjonalny debiut - najczęściej powieściowy, a wielu ma i na koncie już po kilka wydanych książek. Debiutantów też trochę jest, ale takie nazwiska jak Kuleta, Maciejewski, Skowroński, Dąbrowski, Pawlak, Koziarski powinny być znane wtajemniczonym - a wymieniłem tych autorów piszących w bliższych mi klimatach. I to, że pisarze już działający na rynku uznają taki ebook za dobrą formę promocji, chętnie oddają swoje teksy do darmowo dostępnego eksperymentu i zaangażowanie go promują, to naprawdę pozytywne zjawisko, zachęcające do elektronicznych publikacji. Zwłaszcza, że są to teksty zupełnie świeże, nowości - przynajmniej na tyle, na ile udało mi się wyszukać (tylko Equnculusa Pawlaka znałem dużo wcześniej, jeszcze z Clicka Fantasy).

Dobrze, słodzenie samej idei słodzeniem samej idei, ale ma być to mniej-więcej recenzja. Nie chcę się specjalnie przy tym powtarzać po innych, więc może najpierw skrótowo. Opowiadań jest trzydzieści cztery, utrzymanych głównie w klimacie współczesnego horroru (niekoniecznie ponadnaturalnego) lub klasycznej opowieści niesamowitej. Zabierające nas w różne miejsca - od uliczek Wiednia czy świata bliskiej przyszłości do krainy historii dawniejszej czy mieszkań współczesnych Polaków. O jakości technicznej mówiłem, należy do tego dodać, że dosłownie wszyscy autorzy piszą bardzo dobrze, nie ma tu jakichś ewidentnych kiksów w sensie stylistycznym, co podnosi wartość całości. Wady - cóż, jest kilka, więc przejdę do przykrego obowiązku wytykania. Po pierwsze, wielu opowiadaniom brakuje, cóż, mocnego uderzenia w czytelnika. O co mi chodzi? O przewrotne, zaskakujące zakończenie, o dosadność i efektowność. Są to teksty dobre, ale brakuje im iskry, która powiększa satysfakcję z czytania - są trochę nijakie. Z tym związany jest drugi problem. Niektórzy autorzy nadto trzymali się standardów. Nie mam nic przeciwko klasycznym motywom, ale coś musi je ożywiać, muszą być trochę wymyślone na nowo lub przynajmniej oryginalnie podane. Tutaj jest trochę braków, zwłaszcza ghost stories, których jest sporo i które osobiście uwielbiam, bardzo na tym cierpią. Nie wiem, może wynika to z tego, że nie wszyscy autorzy to pisarze stricte gatunkowi. Ostatni, mniejszy zarzut to fakt, że niektórzy twórcy przyjmują sprawozdawczo-opisowy styl, który jest dla mnie gorszy od narracji bazującej na akcji. Ale to już kwestia gustu.

Jako, że przegląd po wszystkich tekstach i ich dogłębna analiza to mnóstwo roboty, wykraczającej poza format moich wpisów, zaproponuję coś innego. Mającego przede wszystkim zachęcić do pobrania tych, co z jakiegoś powodu jeszcze nie zapoznali się ze zbiorkiem. Będzie to mianowicie lista opowiadań dla których, w mojej skromnej i subiektywnej opinii, BEZWZGLĘDNIE NALEŻY przeczytać Halloween Po Polsku. Zaznaczam, że nie uważam, iż inne należy pominąć, wręcz przeciwnie. Mamy tu same porządne teksty, które wady zawsze nadrabiają co najmniej świetnym rzemiosłem. Ze wszystkimi przyjemnie się też obcuje - miałem nawet na fali entuzjazmu wobec projektu wątpliwości, co do wyróżniania konkretnych, ale są tu jednak teksty błyszczące, które po prostu polecić należy. Aha, kolejność wedle spisu treści, nie wartościująca.

Michał Stonawski JEGO WOLA
Laureat Horyzontów Wyobraźni i redaktor Qfantu prezentuje tekst wolno się rozwijający, zatopiony we wspomnieniach postaci i poruszający temat śmierci ukochanego bliskiego. Rozważnie napisany, a przez to poruszający, bo każdy pewnie znalazł się w podobnej sytuacji. Po czym rozwala czytelnika zakończeniem, którego nie oczekiwał po wciągnięciu się w sentymentalną atmosferę.

Marek Ścieszek CONFESSIO
Co by było, gdyby procedurę spowiedzi kompletnie zautomatyzować? Czy własne sumienie księdza zmieniłoby coś, jeśli kierowałyby nim odgórnie narzucone schematy? Czy zbrodnię wynikającą z większej zbrodni oceniłby inaczej? Opowiadanie porusza właśnie takie problemy i wywiązuje się z zadania na piątkę, przy okazji odsłaniając prawdziwą naturę wydarzeń bardzo sprytnie.

Wal Sadow NOC ŻYWYCH AWATARÓW
Dość długie i nieco nawet chaotyczne opowiadanie, ale przede wszystkim oryginalne i chyba z najlepszym pomysłem, jaki znajdziemy w antologii. Generalnie jest to opowiadanie o inwazji zmarłych na świat żywych, gdzieś w pół drogi między Nocą Żywych Trupów a znakomitym japońskim dreszczowcem Pulse. Z tym, że z interesującym, technologicznym podłożem i wizją tego jak mogłoby się skończyć wprowadzenie nekropolii w rzeczywistość, powiedzmy, 3.0. Poza tym mamy tu świetnie ukazaną eskalację kryzysu. I choć w paru miejscach nieco irytuje informowanie o naturze świata przedstawionego zamiast pokazywania, to lekturę zakończyłem z przeświadczeniem, że dalsze poczynania autora koniecznie trzeba obserwować.
A jako zwolennik, nazwijmy to umownie, technohorroru, chciałbym ujrzeć nawet całą antologię tekstów w takim klimacie. Kto wie, może to dobry pomysł na przyszłe inicjatywy?

Daniel Koziarski NIANIA
Ta propozycja szokuje przede wszystkim realnością zdarzeń. Jak można czuć się bezpiecznie, gdy krzywdy wyrządzone przez los biednej dziewczynie prowadzą do chęci wyładowania się i zemsty poprzez udręczenie niewinnego dziecka? Chłodny, drwiący modus operandi tytułowej niani jest naprawdę niepokojący. Oprócz tego mamy ciekawe użycie metody klamry i takie delikatne niedopowiedzenie wiszące nad całością - bez niego odbiór tekstu byłby z grubsza ten sam, ale z nim mamy jeszcze dodatkowy smaczek do przemyślenia.

Karolina Wilczyńska MATCZYNA MIŁOŚĆ
W tym opowiadaniu od początku wiemy co będzie nas straszyć i, że w tle kryje się zbrodnia. Ale to, że czytelnik nie ma możliwości zgadywania rekompensuje świetna narracja z perspektywy nowobogacko zmanierowanego ojca, który dzieci za bardzo nie chcę mieć. Zaś prawdziwy powód, dla którego padają trupy, jest wielce oryginalny. A ostatni akapit to scena, której nie powstydziliby się wielcy świata grozy.

Rafał Kuleta ALE WCIĄŻ ŻYJE
Do twórczości stusłówkowej tego autora długo się przekonywałem, ale jak już polubiłem, to na całego - ostatnio przekopałem się przez prawie wszystkie drabble dostępne w Sieci i zapewniło mi to boską sytość. Z dłuższych form znam go jedynie z niedawnego Bizarro dla Początkujących i tam zafundował jazdę bez trzymanki przez świat szajbniętych onanistów. To opowiadanie zaskoczyło mnie. Brak tu groteski, surrealistyczne wizje pojawiają się tylko w kilku precyzyjnie wyliczonych momentach, podobnie jak rozpoznawalny, poetycki i nasycony kreatywnym słowowyginaniem styl. Mamy mocne osadzenie w realiach (pomimo pewnej oniryczności), analizę emocji bohaterki i konkretny problem społeczny, jakim jest aborcja z wygody. I jest to pokazane doskonale, bez zbędnego zagłębiania się w etykę, bardziej w odczucia indywidualne, ze świetnym dawkowaniem klimatu i mocnym zakończeniem. W wywiadzie dla Carpe Noctem autor mówił o zamiarze wydania zbiorku dłuższych form - już wiem, że na pewno kupię.

Chepcher Jones MOJA WŁASNA KLĄTWA
Zaczyna się w odległych czasach i bardzo mistycznie. Przez wstęp myślimy, że wiemy, czego się spodziewać. Mylnie, bo gdy akcja przeskakuje w znane nam realia, okazuje się, że straszy tu coś zupełnie innego, niż można sądzić. Jest niedopowiedzenie, jest fajna, na wpół codzienna, na wpół egzaltowana narracja bohaterki, ciekawe wplątanie w to pocztówki z pracy archeologa na budowie. Atmosferyczna, a jednocześnie zostawiająca pewne pole do interpretacji lektura.

Krzysztof T. Dąbrowski ZMAŁPIENIE
Autor urzekł mnie we wspominanej antologii bizarro (której mamy tu mocną reprezentację) opowiadaniem w którym wątki fekalne ożenił z pewną dozą rozmyślań o naturze wiary. Tutaj też pojawia się, w pewnym sensie, motyw Boga. Podany w niespotykany sposób. Świetnie wypadła tu nieco eksperymentalna, trochę dziwna nawet stylistyka (zwykle nawiasy i pisanie kapitałkami w prozie mi przeszkadzają - tutaj wręcz przeciwnie) i szybki przeskok od kozetki u psychologa do spraw globalnych.

Taki jest mój wybór, a podkreślam, tekstów-kandydatów w zanadrzu miałem jeszcze parę. Niezależnie od preferencji, antologię uznać należy za udaną. I pogratulować pisarzom zgrania się do takiego przedsięwzięcia. Oddzielne słowo uznania dla samej akcji promocyjnej - wysokiej jakości stronka (flashowa lista autorów zwłaszcza przypadła mi do gustu), tło muzyczne i filmowy zwiastunik, a przede wszystkim efektywne użycie możliwości sieci społecznościowych i promowania się po forach fandomowych. Chciałoby się więcej tak zorganizowanych akcji mających korzenie w Internecie i w inicjatywie własnej twórców. Wcześniej mieliśmy nowatorskie, a zrobione wręcz hobbystycznie przez top polskiej grozy Bizarro dla Początkujących (w dystrybucji przez Allegro, w dodatku, a jak się sprawdziło). Dosłownie w ciągu ostatnich dni okazało się zaś, że swoją antologię będzie przygotowywał (nowy wszak i głównie internetowymi pisarzami stojący) Szortal, a także uznany serwis Horror Online. Czyżby czekało nas więcej fenomenalnych projektów z inicjatywy pozawydawnictwowo-sieciowej? Czas pokaże. Obserwować należy.


1 komentarz:

ObywatelHD pisze...

Dzięki za szczerą i celną recenzję. Cieszę się, że Ci się podobało.

Zachęcam do lektury czytelników Net is Nerdy.

Pozdrawiam,
Szymon Adamus.