Sieciowe geekostwo mash-upem stoi. Nie, naprawdę. I żeby nikt mnie nie brał za słówka i dlatego, że lepszych, bardziej konkretnych określeń zdefiniowano wiele - nie chodzi mi tylko o sensu stricto zderzenie dwóch lub więcej popkulturowych produktów tak, żeby nastąpiła fuzja w odrębny, prezentujący własną jakość przejaw tejże, ale też wszelkie branie czegoś i wrzucanie do innych klimatów, estetyk, konwencji - coś jak steampunkowe przeróbki, o których wiadomo, że każde dzieło funkcjonujące w nerdosferze ma już swoją "parową" wersje na Deviant Arcie. Ale jeśli ktoś jest ciągle w Sieci i krąży sobie po działalności fandomów, ten przytaknie - fuzje ulubionych serii/dzieł z innymi oraz ich przerabianie na nowe estetyki to coś, co dosłownie wysypuje się z ekranu. Możemy pojawić się w necie, by pograć w Mario uzbrojonego w pistolet z Portala albo przejść klasykę NESa Samus z Metroida albo Simonem z Castlevanii. Zawsze, jak potrzebujemy mega-zbioru wszystkiego retro, czeka też wierny Abobo. Potem czytamy fanfika, gdzie Harry Potter spotyka załogę Enterprise albo Superman ląduje w świecie Gwiezdnych Wojen (to z tyłka wzięte przykłady, ale pewnie i takie są... jak macie się ochotę zadziwić w poniedziałek, to Cracked dało kiedyś podsumowanie najbardziej odjechanych... erotycznych crossoverów w fan fiction), ewentualnie powieść sieciową, której bohaterzy strzegą porządku w multiwersum złożonym z każdego świata popkultury kiedykolwiek wymyślonego.Obrazki i komiksy - wiadomo, także znajdziesz wszystko, a agregaty nerdowskich newsów podsuną Batmana w latach 50-tych, Avengers w Średniowieczu i kolejne steamowe przeróbki, naturalne. Tak, takich radosnych zderzeń estetyk i konkretnych dzieł jest wiele. A w sieciowych produkcjach filmowych?
„paskudZin #07” już dostępny!
1 dzień temu