O dzisiejszej sieciowo-serialowej propozycji mógłbym powiedzieć wiele (i powiem, ale nie na wstępie ;), ale od początku jestem świadomy, że większość najbardziej zainteresuje jeden jej element. A dokładniej aktor, który może pobudzić serce do szybszego bicia zwłaszcza u fanów pewnego telewizyjnego hitu, opowiadającego o perypetiach wykańczających demony braci, co to się nazywają jak ikoniczna strzelba. Z Supernatural miałem na tyle kontaktu, żeby stwierdzić, że dobre i, że kiedyś trzeba obejrzeć całe (lista rośnie z minuty na minutę, życia normalnie nie starczy). Ale nawet w zasadzie przypadkowy widz jak ja kojarzy Castiela - twardziela, ulubieńca publiki, anioła. I tak, fanki mogą już wiwatować - w Divine The Series gra Misha Collins (ba, jest też jednym z producentów). To nie wada, w końcu to całkiem spoko koleś, a znana twarz w internetowej produkcji to zawsze mile widziany dodatek, natomiast trzeba się od razu zapytać, czy serial ma do zaoferowania coś oprócz pożywki dla maniaków świata braci Winchester. Cóż, na pewno się stara - jest świetnie, profesjonalnie zrobiony i jest w nim sporo upchane, gorzej, że nie zawsze tego, co by się chciało. Mamy więc powołanego przez samego Boga superherosa, religijną otoczkę, świat księży na misji w kiepskiej dzielnicy, demony, dramat, poważne kwestie, bijatyki, zagadki, krew, syf, zdegenerowanych obywateli i jedną głupawą Azjatkę. Wchodzicie w to?
„paskudZin #07” już dostępny!
1 dzień temu