niedziela, 9 października 2011

Możemy Ci wygenerować


Ludzie to z natury kreatywne bestie, ale jak wiadomo, zdolność do wymyślania różnych rzeczy ma swoje granice, gorsze dni i humory. Są takie momenty, w których każdy marzy o prostym narzędziu, podsuwającym dobre pomysły jako gotowce. Dlatego powstają różne generatory. Jeśli chodzi o nerdostwo, mi kojarzą się głównie z papierowymi RPG, gdzie rzeczywiście możliwość wykombinowania od ręki jakiegoś fantastycznie brzmiącego imienia, nazwy planety, magicznego artefaktu czy innego szajsu jest czasem w cenie. Ale gdy zbliżamy się do bardziej sensu stricto twórczej aktywności (nie obrażając erpegowców, o nie), używanie gotowych rozwiązań zamiast wytworów własnej makówki zdaje się odbierane jako co najmniej kontrowersyjna działalność. Niejeden powie, że pisarz posługujący się wiszącym w Sieci generatorkiem czegośtam nie wysila się, że to proteza kreatywności i w ogóle szkodliwa rzecz. Ja tam jestem ostrożny z opiniami (sam często sięgam po Fake Name Generator, kiedy motam się przy nazwisku jakiejś postaci pobocznej), uważam też, że różne narzędzia dostępne w Necie przydają się przy pisaniu (ostatnio fajny cykl blogowy robiła o tym Fraa), ale fakt faktem, jak trafia się na tak kompleksowy mechanizm generujący praktycznie każdy aspekt fantastycznej historii jak Seventh Sanctum, można się zastanawiać. Ale stronka wciąga i to bardzo - dlatego, że można klikając sobie rozweselić się dzięki nieodłącznemu dla generatorków aspektowi komicznemu. 

Ów komizm generowania sobie czegokolwiek ma proste przyczyny. Każda tego typu zabawka to tylko parę głupich algorytmów, bezmyślny komputerowy twór, który składa ze sobą losowe słowa i frazy w sposób mniej lub bardziej składny. Czyli ilość kombinacji wywołujących ino parsknięcie śmiechem lub nawet dziki brecht będzie zawsze, ale to zawsze spora. Ojciec prowadzący Seventh Sanctum, Steve Savage, zdaje się o tym wiedzieć, bo większość jego generatorów jest dość luzacka, a duża ilość otwarcie for lulz only. Z drugiej strony jednak ilość maszynek do losowego tworzenia na stronie jest wielka, a dobierając te poważniejsze rzeczywiście można otrzymać szkielet świata i fabuły do rozwinięcia. Savage przewiduje taką opcję i generalnie zezwala na każde twórcze użycie swoich zabawek, choć mówi też, że postrzega je wyłącznie w kategoriach inspiracji. Można nadmienić, że twórca strony z zawodu jest, hmm, profesjonalnym geekiem (no tak, a jaką ścieżkę kariery mógł wybrać ktoś, kto nazywa się jak postać z komiksowej Złotej Ery - sam zresztą podkreśla tą zależność). Na czym polega to atrakcyjnie brzmiące zajęcie? Oprócz kręcenia się w branży produkcji gier wideo, pisaniem o fanowskich aktywnościach, a przede wszystkim doradztwem wszelakim w temacie jak przejść z nerdostwa hobbystycznego na zawodowe. Porady dla każdego - od pisarzy do cosplayerów. Nietrudno zakonotować, że taki człowiek tworzy te swoje generatorki z perspektywą, że będą używane także "na poważnie". Poza tym strona nie rozwijałaby się ciągle przez 8 lat, gdyby bazowała li tylko na znudzonych internautach, którzy będą sobie klikali w generate dla kilku minut śmiechu (chociaż... w końcu to Internet, więc któż wie?). I ta konkluzja już daje powody do zastanowienia.

Frapujące może być przede wszystkim to, że oprócz klasycznych wytwarzaczy imion, nazw własnych i tego typu prostych rzeczy, znajdziemy tu niesamowicie wyspecjalizowane generatory, śmiechowe czy nie. Nie chodzi nawet o możliwość stworzenia nazwy bardzo specyficznych urządzeń/zaklęć, na przykład ekwipunku medycznego rodem z science fiction (klik i masz już takie cuda, jak psioniczny skalpel czy przyrząd do tracheotomii działający na antymaterię). Te zresztą też są niekiedy niezwykle oryginalne, jak generatory magitechu czy theotechu (wzorem Neo Genesis Evangelion pozwalające tworzyć inspirowane religią maszynerie, typu Ładunek Meggido czy Rezonator Cnoty), i to z podziałem na kategorie urządzeń od napędu do broni zaczepnej. Nie, w sekcji pisarskiej mamy generatory tworzące bazowe idee czy szkic fabuły, a to już dużo. Można też tworzyć proste opisy różnych postaci, od bishonena do klimatów anime do superherosa w trykocie. Jest tego więcej, naprawdę pomysłowe narzędzia, a przez to nieco zatrważające. Chcesz mieć w tworzonej historii symbolizm? Klikasz w przycisk Symbolitronu i voila, wiesz już, że będą w niej konstelacje gwiezdne przyporządkowane do stacji Drogi Krzyżowej, że rozdziały będą przypisane do trzydziestu trzech stopni wolnomularstwa lub, że nazwy jednostek wojskowych będą pochodziły od plag egipskich. Chcesz miksować klimaty w oparciu o znane mity i historię? Używasz Envisionera i masz już fuzję opowieści o Ivanhoe z legendą golema przeniesioną w klimaty retrofuturystyczne. Albo historię Roszpunki przedstawioną jako superbohaterski slasher. Chcesz fantastycznej alternatywnej historii? What-if-nator idzie z pomocą, dostajesz proces wiedźm w Salem z udziałem banshee albo Leonardo Da Vinci jako pioniera podróży międzygwiezdnych. Pomysły wychodzą co najmniej dziwne, ale ile zarąbistych dzieł powstało na pokręconych ideach? Rzeczywiście przy postaraniu się mogą to być dobre gotowce i to włącza pewien alarm ostrzegawczy. Savage zresztą prowokuje w tym kierunku, dając odwiedzającym stronkę... generator wyzwania pisarskiego. Ustawiam sobie poziom skomplikowania i już wymaga się ode mnie, żebym na przykład napisał opowieść dziejącą się w czasie jakichś świąt, zawierającą porwanie i inkuba, a także butelkę piwa. Aha, i postać musi otwierać jakąś skrzynkę, ale z innymi intencjami, niż się wydaje. Ciekawe...

Oczywiście, większość maszynek do tworzenia jest tu przeznaczona raczej dla zabawy i zabijania nudy. I każdy znajdzie coś dla siebie. Mi przypadł do gustu generator nazw seriali w stylu Czarodziejki z Księżyca oraz ekip japońskich superbohaterów prosto z tokusatsu - oba raczą niezwykle śmiechogennymi wytworami jak najbardziej utrzymanymi w konwencji. Savage pomyślał o miłośnikach każdej geekowskiej estetyki - dla otaku wszelakich przygotował narzędzie tworzenia fetyszystycznego boga lub bogini fanserwisu (mi wypadła dziewczyna-smok, najemniczka wyposażona w zaawansowaną technologicznie bieliznę...) lub Wątpliwych Ataków (Boska Elektroniczna Pieść czy Matematyczne Zamrożenie? - oto jest pytanie). Dla miłośników staroszkolnych kreskówek tytuły-idee pozwalające zbić krocie na franczyzowych zabawkach (Johnny Super i Technozaury lub Książe Ekstremalny - najs). Dla okularników zatopionych w światach fantasy mamy zaś między innymi wymyślacz głupich zaklęć (Erupcja Podirytowania czy Płonąca Otchłań Sałaty chyba zdałyby test w warunkach bojowych). Jest nawet porywający generator tytułu dla filmu klasy B.  To są, jakby ktoś się nie domyślił, akurat otwarcie humorystyczne zabawki (choć z tych poważnych też wiele niesamowitości wypada). Są też porywające narzędzia do fanfików - nie tylko generatory idei ogólnych, ale też tak przydatne rzeczy, jak maszynka do parowania postaci w sposób wywołujący ból mózgownicy czy podsuwacz tematów filkowych (ktoś napisze mi disco death metalowy utwór o bohaterach gaimanowskiego Gwiezdnego Pyłu i widelcu?). Wyspecjalizowane zabawki pozwolą fanom stworzyć sobie różdżkę rodem z Harry'ego Pottera czy imię dla autorskiego Lorda Sith.

Nie da się ukryć - w tym wszystkim tkwi uzależniający potencjał dla każdego nerda. Tylko klikać i patrzeć, co głupiego tym razem wypadnie. Podkręca to fakt, że niektóre ustrojstwa generują losowki niezwykle trafne - polecam sekcję z mrocznymi nazwami, zaskakujące, ile z nich spokojnie znalazłoby miejsce w dowolnej powieści fantastycznej. 

Gdy zostawimy humor, pozostaje jednak pytanie: czy ludzie używają tego naprawdę? Czy zbierają te okruszki i tworzą w oparciu o nie? Czy się da i czy się godzi? Pewnego rodzaju odpowiedzi dostarczają regularnie organizowane przez gospodarza strony konkursy (i to z rozsądnymi  nagrodami - 25 lub 40 dolców do zużycia na Amazonie). Polegają one na rozwinięcie w dowolnej kreatywnej formie (przeważa, jak można się spodziewać, DeviantArtowe "bazgranie") czegoś, co wypadło z lub kilku dostępnych na stronie generatorków. Trzeba przyznać, że niektórym uczestnikom świetnie to idzie i powstają całkiem oryginalne wizualizację lub teksty. Kreatywności w każdym razie odmówić biorącym udział nie sposób. W sumie czemu więc miałoby być takie używanie netowych zabawek przesadnie zdrożne? Losowa sałatka słowna jest aż tak gorszym gatunkowo bodźcem do tworzenia niż jakiś tłukący się po głowie, często równie niedorzeczny pomysł lub bazowanie na czymś, co się zasłyszało lub przeżyło? Te pytania z pewnością proszą się o jakąś filozoficzną rozprawkę lub gromki felieton o istocie kreatywności, ale ten blog to nie miejsce na takowe. Zostawiam je do przemyślenia we własnym zakresie (leniwiec ze mnie, wiem).

Z drugiej strony - przy moich ostatnich problemach z weną nie zdziwcie się, jeżeli niebawem zobaczycie podpisane przeze mnie opowiadanie o Zbierającej Strach Ametystowej Protektorce Stefanii. Takie życie.



Brak komentarzy: