poniedziałek, 18 lipca 2011

Kreskówkowe zakonnice są dobre w sztukach walki


W żyjących w separacji od świata, poświęcających wszystko dla Boga zakonnicach jest chyba jakieś wyzwanie, które zmusza popkulturę do przeinaczania "świętego" wizerunku i obsadzania ich w rolach znacznie mniej pasujących do konwencjonalnych definicji pobożności. A nawet całkowicie je negujących. Od perwersyjnego nurtu kina nunsploitation do nie stroniących od katan i pistolców zakonnic w anime takich jak Hellsing czy Chrno Crusade - niezbyt grzeczne mieszkanki klasztorów przewijają się od dekad przez dzieła i dziełka wszelakie. Nic dziwnego, że i w twórczości 2.0 spotkamy atypowe zakonnice. A niekiedy mogą być nawet głównymi bohaterkami wypocin osadzonych w Internecie, na przykład komiksu sieciowego. Jeśli do bijących się i ciężarnych zakonnic dodamy estetykę rodem z Cartoon Network, może się zrobić nawet interesująco, choć na pewno nie dla ortodoksyjnych chrześcijan.


Obrazek należy do Eleny "Yamino" Barbarich

Claire (vel Clementine) jest nowicjuszką, wiodącą uporządkowany żywot w klasztorze na totalnym odludziu, u progu którego porzucono ją jako niemowlę. Jej jedynymi grzeszkami jest roztrzepanie i (niezbyt) sekretnie kultywowana miłość do kotów. To ostatnie sprawia problemy jej mentorce i przyjaciółce, siostrze Catharine, cierpiącej na tragiczną alergię na owe futrzaki - narażanie zdrowia innej zakonnicy ściąga zaś na Claire gniew upiornej i maksymalnie nieprzyjemnej siostry Marguerite. Jednak mimo tych przeciwności losu, życie Claire jest przewidywalne i ułożone, jak każdej mieszkanki klasztoru. Do czasu, a raczej jednej fatalnej nocy, kiedy to z... muszli klozetowej wyskakuje anielica. A dokładnie Gabrielle, niebiańska specjalistka od Human Relations, która wesoło oznajmia przerażonej Claire, że została wybrana i będzie matką nowego Zbawiciela. Odtąd nic nie jest tak samo - w życiu Claire pojawiają się, o zgrozo, nie tylko roje upierdliwych cherubinków zrobionych z bąbelków, ale i siły nieczyste, objawione głównie w postaci demona o wizerunku Kota z Chesire. Chcąc nie chcąc, ciężarna zakonnica z Wielką Misją musi stanąć do walki. Na szczęście pomogą jej inne siostrzyczki, między innymi ucząc ją prastarej i ultraefektywnej sztuki walki Nun Fu...
Tak, nie mylicie się, ten komiks jest mocno szajbnięty.

Obrazek należy do Eleny "Yamino" Barbarich

Pierwsze, na co zwraca się uwagę w kontakcie z Sister Claire (nie licząc wizji zakonu wskazującej na zażywanie), to grafika. Szybko można się dowiedzieć, że naczelną inspiracją Yamino były kultowe Atomówki i co tu dużo mówić, to widać. Zresztą, tych istotnych nawiązań w stylu można się szybko dopatrzyć więcej, (mi projekt Claire od razu skojarzył się ze Scottem Pilgrimem) zresztą sama artystka chętnie na nie naprowadza - kieruje skojarzenia w stronę setek mniej lub bardziej "cartoonowych" pozycji, od Kucyków Pony, Czarodziejki z Księżyca i Smurfów do Avatar: The Last Airbender, The Rose of Versailles czy serii gier Phoenix Wright. I to nie tylko nawiązania stylistyczne - w komiksie przewijają się niezbyt zamaskowane lub dosłownie wklejone postaci z dziełek, którymi autorka się inspiruje. Ogólnie procent nawiązań popkulturowych w treści jest wysoki - mamy choćby przeoryszę, która mówi i zachowuje się jak Mistrz Yoda, obowiązkowy montaż treningów a la kino lat 80-tych czy obszerne fragmenty utrzymane w konwencji komedii anime dla dziewcząt. Wracając na chwilę do grafiki, ta naprawdę cieszy oczy - jest kreskówkowa, słodka i pastelowa (od drugiego rozdziału pełny kolor), bardzo dynamiczna i urozmaicona chociażby we względzie kompozycji paneli. Widać rękę profesjonalistki i, nie ma co ukrywać, oprawa idealnie oddaje sens komiksu. A co jest jego sensem? Odrobina bezsensu, wykręcone i niekiedy jadące po bandzie pomysły czy rozwiązania fabularne i ogólnie radosny, choć uporządkowany nieco wyraźnym wątkiem dominującym chaos i nawał wydarzeń. Pomysłów pretendujących do kategorii crazy awesome jest co niemiara, zwłaszcza w temacie zabawy z wątkami chrześcijańskimi - Nun Fu z ciosami takimi jak Pieta czy Krucyfiks, zakonnice walczące linijkami czy nunchaku, komunikacja z anielicami za pomocą cherubina wielorakiego użytku (ma nawet sekretarkę głosową!) czy brutalne pojedynki z kocimi diabłami to coś, co rzadko się widuje. Oczywiście, nie zawsze mamy dynamiczną naparzankę - w momentach spokoju czy skupienia się na emocjach Claire, jak choćby w rozdziale o wycieczce z Gabrielle na podwodne karaoke, jest bardzo dziewczęco, co może odstręczyć "prawdziwych samców" od lektury. Mimo, że komiks nie prosi się o poważne traktowanie i przymrużenie oka jest wymagane od początku, fabuła potrafi skręcić w dramatyczne czy wręcz mroczne wątki (choćby pogromów czarownic - jak wiadomo, zakonnice toczą z wiedźmami odwieczną wojnę). Niemniej, istotą jest humor (nie doprowadzający do napadów rechotu, ale przyjemny) oraz dziwaczne pomysły autorki. Stąd biorą się jednak problemy, które odrzucą od komiksu masę potencjalnych odbiorców. Nie każdy toleruje traktowania religii jako placu zabaw, a niepokalane poczęcia młodych nowicjuszek, zakonnice wiszące na odwróconych krzyżach czy sexy anielice z niejasną przeszłością w podejrzanych barach to nie są motywy, które mocno wierzący mogą strawić. Inną sprawą są fekalne wątki pierwszych rozdziałów, pojęcie "toaletowy humor" oddające bardzo dosłownie - mamy karę przez biegunkę, anioła wyskakującego z kibelka czy cherubinka wymiotującego... pistoletem dla Claire. Na szczęście nadmiar "fizjologicznych" motywów szybko zanika.. Trzeba jednak, dla równowagi, nadmienić, że niesmacznością i pluciem na konwenanse/dobry smak Sister Claire nie zbliża się nawet do chociażby innego tytułu inspirowanego Atomówkami i mitologią chrześcijańską (który, nawiasem mówiąc, autorka bardzo lubi i do którego nawiązuje często - choć w tematyce obracała się długo przed jego premierą) - no, ale skromna artystka kreskówkowa nie jest bandą pijanych Japończyków-bogów anime, więc aż tak dzikich ekscesów spodziewać się nie należy. Jest bardzo kontrowersyjnie momentami, ale klimat w miarę wyważony.

Obrazek należy do Eleny "Yamino" Barbarich

Sister Claire jest z pewnością estetycznym strzałem w dziesiątkę, przynajmniej dla mnie, ale też na pewno nie dziełem ambitnym czy specjalnie mądrym w ostateczności. Nie jest to także komiks oryginalny do przesady, raczej uroczy misz-masz wątków, które popkultura światowa magluje latami - choć niewątpliwie zakręcony ponad miarę. Ale jeżeli lubi się rozrywkę w relaksujących mózg, kreskówkowych klimatach, miło kojarzącą się ze szczenięcymi latami; a ponadto nie ma się oporów wobec wykorzystywania i wykrzywiania religii w celach czysto zabawowych; warto przyjrzeć się tej pozycji. Nie bez powodu Sister Claire ma spore i powiększające się gronko fanów. A w wolnej chwili można też zajrzeć na bloga Yamino, w którym autorka  zamieszcza gadżety i twórczość fanów; daje upust swojej miłości do cartoonków, Janelle Monáe i Lady Gagi (ta ostatnia nawet nieco odwzajemniona); dzieli się spostrzeżeniami na temat katolicyzmu i zakonnic (dzięki doświadczeniom młodości spędzonej w bliskości Watykanu); a także skrupulatnie i w wielu przykładach odkrywa tajniki swojej pracy rysowniczki, co zawsze ciekawie się czyta. Bardzo sympatyczne, podobnie jak sam komiks.


LINKI:



Brak komentarzy: