Pytanie do graczy: pamiętacie Borderlands? Raczej retoryczne, od razu dodam, bo może ta Diablo-strzelanka nie była absolutnie najlepszą grą 2009 roku (choć i tak z pewnością plasującą się wysoko na hipotetycznej liście), ale na pewno najbardziej stylową.. Klimaty trafione w stu procentach - kreskówkowa grafika, pustkowia pełne psychopatów w hokejowych maskach, zmutowanych pso-potworów i irytujących robotów, humorystyczne ujęcie całości i mnóstwo popkulturowych smaczków. Nie mówiąc o wciągającym kolekcjonowaniu broni i innego szmelcu wypadającego z wrogów. Otóż spieszę donieść, że ludzie odpowiedzialni za to arcydziełko nie poprzestają na grach. Niektórzy, jak dyrektor kreatywny produkcji Mikey Neumann, wyżywają się na przykład tworząc zerobudżetowe seriale sieciowe.
![]() |
Obrazek należy do Anthony'ego Burcha i Mikey'a Neumanna |
Zresztą, Neumann nie zabrał się za tą tytaniczną robotę samotnie. Pozyskał bowiem nawet bardziej znanego w kręgach graczy kolegę - Anthony'ego Burcha. Ten zaś był przez wiele lat felietonistą znanego serwisu o grach wszelakich Destructoid (polecam, mnóstwo dobroci - zresztą, polecam także "siostrzane" strony Japanator i Tomopop, też doskonałe w swoich dziedzinach), a w dodatku twórcą, wraz ze swoją siostrą Ashley, żoną Ashley i ojcem (!), Hey Ash, Whatcha Playin'? - surrealistycznego (i popularnego) sieciowego serialu o konsolowej rozrywce. Surrealistycznego w sensie, że jego siostra gada kompletnie od rzeczy i jest ogólnie kosmicznie dziwna. Oprócz tego w wielkim finale 10-odcinkowej serii pojawia się Lisa Foiles, była nastoletnia gwiazdeczka i publicystka zajmująca się grami. Ma ona specyficzny talent - mimo, że jest koszmarnie rozgadaną, sypiącą nietrafionymi żartami i zbyt entuzjastyczną, niezdrowo energetyczną dziewczyną-która-irytuje; to zawsze miło się ją ogląda, paradoks jak cholera. Na tym właściwie kończy się pierwszoplanowa ekipa i czas na wniosek... hmm... gość, który zrobił pozytywnie szajbniętą gierkę oraz koleś, który tworzy kompletnie pochrzanione filmiki w temacie i z całą swoją rodziną. Serial, który wypłodziła taka parka, nie może być raczej specjalnie normalny, prawda?
No jasne.
Brodaty okularnik o jakże niespodziewanym imieniu Anthony wiedzie sobie spokojny żywot wraz ze swoim współlokatorem o jakże nieprzewidywalnym imieniu Mikey. Aż do pewnego dnia, gdy partyjkę Catana (Boże, w skali nerdowskich zawiązań akcji to chyba 10/10) przerywa im koleś w masce i z bronią. Co dziwniejsze, Mikey zabija atakującego, nawet ze dwa razy, a potem oznajmia, że przybył z przyszłości chronić Anthony'ego. Czemu? Ten ma rzekomo zbawić świat i zniweczyć nadejście postapokaliptycznej rzeczywistości, w której wszyscy jeżdżą elektrycznymi samochodami (dlatego, że Obama został wegetarianinem), a obowiązującą walutą są karty do gry Pokémon. Kto chce zabić Anthony'ego? Trzech niesprecyzowanych kolesi i demon, wysyłający posłańców w maskach do paintballu (albo przedstawiających Eleonorę Bush), którzy sami dysponują demonicznymi mocami i pachną jak wata cukrowa.
Okej, stop. Streszczanie tego nie ma sensu i nie ma nawet co próbować. Po prostu wkleję pierwszy odcinek.
Anthony Saves The World składa się z dwóch rodzajów sekwencji. Pierwszy to dialogi pomiędzy współlokatorami, niespecjalnie aktorskie, o takie absurdalno-humorystyczne gadki dwóch kumpli. Mimo, że tematami głównymi są demony, niedorzeczna przyszłość i równie idiotyczne mechanizmy podróży w czasie czy ćwiczenia przed kolejnym atakiem. No właśnie, drugim rodzajem scen są napady kolejnych psycholi w maskach (w Borderlands też roiło się od takim, czyżby znak rozpoznawczy wytworów Neumanna?). Wtedy serial zamienia się w film akcji, pełen wykręconych scen walki. Z tym, że choreografia amatorska, wykonanie amatorskie, a efekty specjalne mogłyby startować w konkursie na np. najbardziej żałosny efekt krwi, najbardziej żałosne zombie, najbardziej żałosną eksplozję itp.. Oczywiście, jest to połowicznie zamierzone, a pomysły na pojedynki sprawiają, że mamy tu spektakularne naruszenie zasady "mierz siły na zamiary". Takie stworzone dla czystej fajności akcje, jak zabicie wroga odbijając jego własny pocisk łopatą, walka katanami i pięściami z trójką świrusów czy ostrzeliwanie hordy potworów z karabinów (nie mówiąc o magii); wypadłyby świetnie w przeładowanej efektami komputerowymi produkcji typu letni blockbuster, to przy nikłym wsparciu finansowym wyglądają raczej jak podwórkowe zabawy dwóch dorosłych kolesi. Ten dysonans łagodzi fakt, że w każdym pojedynku wyszydza się konwencję kina akcji. Serial ogółem jest więc bardzo dziwaczną komedią i choć humor jest, jak bywa, różny, to zwłaszcza teksty Mikey'a (który w sytuacjach stresowych cytuje klasyki kinematografii klasy B), popkulturowe nawiązania oraz chaotyczne mechanizmy rządzące światem przedstawionym potrafią ubawić do łez. Nie będę psuł ewentualnego seansu dokładnym przytaczaniem, ale w 10-ciu odcinkach znajdzie się przynajmniej kilkanaście powodów do szerokiego uśmiechu. Można dodać, że całość spaja nieco dziurawa (nie oczekujcie w pełni satysfakcjonującego rozwiązania), ale w miarę poukładana fabuła, choć z początku nie jest to oczywiste. Ba, jest miejsce na dramatyczny zwrot akcji podczas kluczowego pojedynku... z tym, że dzieje się to w odcinku, w którym aktorów zastępują kukiełki, co daje pojęcie o naturze serialu. Trzeba też powiedzieć, że twórcy starają się pobawić z narracją, nieśmiało wplatając futurospekcje, retrospekcje, zapętlenia fabularne - nie jest to mistrzostwo operacji na scenariuszu, ale cieszy.
Odbiór Anthony Saves The World zależy od pierwszego wrażenia. Albo będą to średnio zabawne nagrania dwóch geeków, którzy gadają i bawią się atrapami broni, albo ciekawy eksperyment doświadczonych twórców (choć profesjonalnie tak naprawdę wypada tylko elektroniczna muzyka w tle), nie do końca udany, ale obiecujący, pełny błyskotliwych/odlotowych pomysłów z potencjałem i przede wszystkim zachowujący nieco wykręconego i szyderczego klimatu Borderlands, co dla oglądających dla Neumanna będzie naczelną wartością. Moja własna opinia jest, jak często, gdzieś w połowie drogi między skrajnościami, ale nie odrzucało mnie od ekranu i uśmiechnąć się zdarzyło w miarę często. Każdy może sobie sprawdzić czy to bajka dla niego - wszystkie odcinki tego świeżego serialu (finał wrzucono do Netu w kwietniu) są dostępne na wspominanym już portalu Escapist.
Linki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz