niedziela, 25 marca 2012

Psychole obok nas


Dziś, w tradycyjnej przeplatance, padło na serial. Ale, o dziwo, niespecjalnie nerdowski. Czasem warto przemycić coś niefantastycznego (a czasem wręcz świerzbią palce - kusi np. skrobnąć dwa słowa o queerowo-komediowym Husbands, ale to jeszcze inszość, bo geeki Jane Espenson tak czy tak kochają, a Alessandra Torresani, czyli jeden z mocniejszych punktów nieodżałowanego Caprica, też na dokładkę tam się znajdzie). I nie oszukujmy się, nie wszystko, co oglądamy w TV, pochodzi z poletek fantasy czy s-f. Wśród czytelników znajdą się pewnie fani uroczego mordercy Dextera - i ci przede wszystkim na Compulsions zwrócą uwagę, bo ten serial sieciowy jest porównywany (także przez ekipę produkcyjną) i styczny tematycznie z hitem telewizyjnym. Nie zawiodą się też zwolennicy grozy - horror wszak lubuje się w ukazywaniu ludzkich wykrzywień i mrocznych zaburzeń psychicznych. W sumie nie zawiedzie się nikt - Compulsions to jedna z bardziej chwalonych webseries, polecają ją w mediach klasycznych (choćby The Washington Post), zebrała deszcz nagród środowiskowych z paroma Streamys na czele, a aktorzy czasem są nazywani nadziejami lub najlepszymi, jakich ma do zaoferowania Internet. A więc koniec gadaniny i czas zająć się treścią.

Mark Sandler tkwi w bagnie rzeczywistości, tak dobrze wielu znanym. Dokładniej jest szeregowym pracownikiem biurowym i w swoim boksie wykonuje codziennie szereg mechanicznych czynności, które nawet go nie obchodzą. Ale nie narzeka, nie przeszkadza mu nuda i życiowa monotonia. Ma drugą, nocną pracę. Znacznie ciekawszą... przynajmniej dla niego. Mark jest bowiem sadystą. I to nie z gatunku tych, którzy grzecznie zaspokajają swoje potrzeby zabierając pejcz do sypialni - on syci się brutalnym torturowaniem z użyciem repertuaru zagrywek z "podręcznika" profesjonalnych katów. Dlatego świetnie sprawdza się wyciągając od ludzi informacje dla tajemniczych zleceniodawców spod ciemnej gwiazdy. Bezpośrednio współpracuje z nim Justine, będąca dla niego jednocześnie specyficzną przyjaciółką. Ona też posiada podwójną tożsamość - mając wygody, ułożone życie i kochającego, osiągającego sukcesy zawodowe chłopaka; jednocześnie spełnia dziwną potrzebę zagłębiania się w mroczną, ryzykowną i pełną przemocy stronę rzeczywistości polując na ludzi. W momencie zawiązania akcji razem zajmują się sprawą zaginionego, cennego pakunku. Mark nie spodziewa się jednak, że w jego najbliższym otoczeniu znajduje się trzecia osoba o dziwnych skłonnościach. Taka, która lubi patrzeć...



Complsions nie odkrywa nowych lądów, to prawda. Psychopaci, socjopaci i ludzie o mrocznej drugiej tożsamości to temat obecny w fikcji od zarania dziejów, tak jak wyżej wspomniane jednostki w historii ludzkości. Po setkach filmów i seriali z takimi postaciami możemy raczej skupiać się na ciekawym ich przedstawieniu, ujęciu - i tu Compulsions się sprawdza na każdym froncie. Bernie Su, pomysłodawca, producent i scenarzysta serii (znany ze współpracy przy pisaniu trzech odcinków omawianego kiedyś tu Black Box TV czy wyprodukowania także nagradzanego sieciowego sitcomu s-f The Crew), wyraźnie miał wizje stworzenia nowoczesnego show i ekipę, która była w stanie coś takiego skręcić. Dlatego standardem wykonania rzecz nie różni się specjalnie od tego, co oglądamy masowo w TV. I wciąga, dzięki prostym, ale efektywnym zabiegom. Najistotniejszym jest dwutorowość opowieści. Każdy odcinek to sprawne przeplatanie scenek z życia codziennego biura czy pożycia partnerskiego Justine z ujęciami naszych bohaterów w akcji - Marka trzymającego pojmanych w ciemnym magazynie, Justine pakującej mu schwytanych delikwentów czy voyeurystki Cassandry, trzeciej głównej bohaterki, śledzącej na zestawie ekranów życia współpracowników. Przejścia są nagłe i bardzo dynamiczne, a mimo linearności fabuły (ramą jest najświeższe zlecenie Marka i Justine) wprowadzają lekką zakrętkę. Logiki i oprawy psychologicznej nadaje im narracja, oddana w ręce całej trójki bohaterów. Każdy narrator ma trochę inny styl (Cassandra na przykład mówi rymowankami, Justine snuje opowieść na kanwie bajki z dzieciństwa) i pozwala to rzeczywiście poznać przemyślenia człowieka z niebezpieczną obsesją. Kontrastowość dnia pracy z zajęciami postaci po niej wyszła bardzo dobrze - zwłaszcza, że brutalne skłonności przedstawiono dość graficznie. Często widzimy tylko efekty traktowania pojmanych, ale realistycznej krwi i nieprzyjemności nie brak (wrażliwcom odradzam - jest i wyrywanie paznokcia, i okładanie babki pasem). Szok zapewniony. Reszta, jak mówiłem, zrealizowana na poziomie - jest tempo świetnie dostosowane do krótkich odcinków, jest odpowiednia praca kamery (często z ręki), obraz dobrej jakości okraszony klimatyczną, mroczną elektroniką z momentami trip-hopowym zacięciem.

Ale analiza stylu życia socjopatów nie byłaby możliwa bez dobrych aktorów. Tutaj amatorka nie wchodzi w grę, psychol to wdzięczny, ale trudny osobnik do zagrania. Na szczęście odtwórcy dopisali. Jakość gry aktorskiej plasuje się na wyższym niż zwyczajowo poziomie, choć można czasem mieć zastrzeżenia - mnie nie porwał kolega z biura Marka (niby takich irytujących typków znamy, ale wypada to blado) i gra Janny Bossier jako Justine (niby jest to ciekawa, charakterystyczna postać z tzw. jajem, ale wyczuwam w kreacji pewien fałsz, a poza tym nie podoba mi się zwyczajnie jej sposób mówienia). Zwłaszcza dwójka się wybija. Pierwszym jest Craig Frank, który bardzo udatnie wciela się w Marka. To w tej chwili już weteran sieciowego aktorstwa i doświadczenie widać - choć nie dopatrzyłem się w nim młodej wersji Denzela Washingtona, albo na podobieństwo rzekome nie jestem wrażliwy. Ważne, że dzięki jego interpretacji Mark prezentuje się jako bohater niejednoznaczny. Z początku wydaję się typowym psychopatą, zupełnie pozbawionym emocji, beznamiętnie obserwującym katowanych osobników. W dzień zachowuje te cech i widać, że może być z nim coś nie tak, ale jednocześnie sprawia wrażenie zamkniętego w sobie, ale w jakiś sposób sympatycznego w swej przesadnej uprzejmości typka - za połączenie przeciwnych elementów brawa. Najlepsze, że gdy już ocenimy go jako zimnego potwora, następuje pewna scena i widzimy, jak naprawdę napawa się złośliwie i raduje powodując nie tylko fizyczne, ale i psychiczne cierpienie ofiar. Lśni także (a może przede wszystkim) Annemarie Pazmino. Znałem ją z Black Box TV, gdzie całkiem nieźle odegrała desperację i dramat (pozornie) opętanej dziewczyny. Jej rola w Compulsions mnie nie zawiodła. Miała ciężką robotę, gdyż swoje obsesyjne podglądactwo odgrywa głównie ciałem - i zestaw gestów oraz odruchów zastosowała świetnie. Świetnie się patrzy jak ona się patrzy, zaabsorbowana bez reszty. W dzień słodka, pomocna specjalistka od IT, pozująca na pracoholiczkę, całość swojego życia podporządkowała voyeuryzmowi. Gdy kibicuje podglądanym uprawiającym seks czy rozmawiających z ukochanymi osobami, wypada to jakby oglądała telewizyjny reality show, jednocześnie świetnie ukazuje, że takie skłonności niosą także zadowolenie, ekscytację faktem, że jedynie podglądacz ma dostęp do intymności i tajemnic innych osób. Jak skomentował ktoś na YouTube, Cassandra jest jednocześnie słodka i upiorna - niech to posłuży za rekomendację. Szkoda, że jej wątek urywa się bez porządnego zamknięcia. I przechodzimy tu do jedynej wady Compulsions - jest to serial niedokończony. Sezon urywa się cliffhangerem, który nie wyjaśnia do końca żadnego z wątków, a i wprowadza nowy element, zostawiając jedną z postaci w nielichych tarapatach. Wszystko wydawało się zmierzać do konfrontacji naszych socjopatów, której nie otrzymaliśmy. Jako, że produkcja jest z 2009 roku (i nadal zgarnia nagrody, ostatnio pod koniec lata 2011), a oprócz nieśmiałych deklaracji o drugim sezonie wieści brak (ekipa zajmuje się zresztą wieloma innymi projektami), można mieć obawę, że widz zostanie na zawsze z produktem niepełnym, a całe budowanie napięcia nie doczeka się satysfakcjonującego wyzwolenia emocji.



Compulsions wypada zobaczyć, bo to bombowy przepis na emocjonujący i mroczny serial podany w pigułce. Wszystko, wyłączając urwanie fabuły w gorącym momencie, działa tu jak należy.. Seans może być bolesny, bo zaspokajanie pragnień przez skrzywionych bohaterów ukazano realistycznie i bez mitologizowania, wybielania ich skłonności (nie uwierzymy, że to dobrzy ludzie z problemem, wiemy, że ich nie da się usprawiedliwić czy naprawić), co imponuje w przypadku zwięzłości odcinków. Jest to serial z głębią, choć bardziej niż na intrydze skupiony na pokazywaniu zwichrowanych osobników w naturalnym środowisku. Na tyle sprawnie korzystający z aktorów i tricków narracyjnych, że nic więcej nie potrzeba (dość powierzchownego posiłkowania się odwołaniami do Markiza de Sade i jego Justyny czy mitologii greckiej mogłoby właściwie nie być, bo choćby  w przypadku Justine jest dość nieczytelne). Wróćmy do standardowego porównania - jeżeli Dexter uświadamia, że zimnokrwisty, wyrachowany morderca nie musi mieć problemu z funkcjonowaniem w społeczeństwie jako pełnoprawna jednostka, to Compulsions pokazuje, że takich chorych osobników jest wokół nas na pęczki. I są tak paradoksalnie normalni, tak codzienni i sprawnie poruszający się w spełnianiu wymogów życia w społeczeństwie, że nikt ich nie wyłuska spośród nas. Socjopatyczne zaburzenia może mieć każdy i często nawet najbliższe osoby tego nie dostrzegą - facet Justine jest najlepszym przykładem z serialu. Bernie Su wyzyskał znany fakt, że nigdy nie wiemy, co myśli i robi za zasłoną prywatności nasz sąsiad. Rzeczywistość podsyca paranoiczny podtekst - ile takich historii toczy się za granicą naszego wzroku?





Brak komentarzy: