niedziela, 10 lipca 2011

Wiktoriańskie duety na tropie zbrodni


Dzisiejsza tragiczna pogoda nawet kojarzy się z wiecznie paskudną aurą popkulturowych przedstawień Londynu, więc myślę, że jest odpowiedni klimat na polecanki komiksowe dla miłośników steampunku i "wiktoriany" wszelakiej. Dwa dziełka, o których będzie mowa poniżej, oprócz osadzenia w Anglii czasów królowej Wiktorii łączy jeszcze coś. Oba przedstawiają dynamiczne, męsko-damskie duety, w których przedstawicielka płci pięknej jest bardzo wyzwolona jak na realia. Pary walczące w dodatku z przestępczością, a jak! 


Obrazek należy do Darryla Hughesa i Monique MacNaughton

Pierwsza z proponowanych pozycji to The Continentals, autorstwa nagradzanych i publikowanych także poza Siecią artystów Darryla Hughesa i Monique MacNaughton. Fabuła przedstawia się następująco: po niepokojach i problemach związanych z działalnością psychopaty znanego jako Kuba Rozpruwacz, królowa Wiktoria postanowiła powołać do służby wykwalifikowanych agentów, którzy zajmowaliby się podobnie  tajemniczymi i ciężkimi do wyjaśnienia przypadkami (ha, trochę jak początki Torchwood, choć bez udziału wilkołaków). Gdy w mieście Mansfordshire objawia się kolejny seryjny morderca, na miejscu zjawia się dwójka continental operatives, jak nazwano tych specjalistów. Wielce oryginalna parka, należy dodać. On, Jeffrey Tiffen Smythe, to błyskotliwy detektyw obdarzony niesamowitą spostrzegawczością, ale i słabością do wspomagania się podczas pracy absyntowymi wizjami (coś jak Sherlock wymieszany z protagonistą filmowego From Hell). Ona, Fiona Fiziwigg, to ekscentryczna arystokratka, która zerwała z rolami jakie narzucały kobietom obyczaje epoki, co demonstruje męskim przyodziewkiem. Ma też słabość do sarkazmu i czarnego humoru, a najlepiej czuje się w ogniu walki. Nietypowi agenci przejmują od policji sprawę śmierci Lorda Ashforda i szybko odkrywają, że trop zaprowadzi ich świat intryg i grozy o nie do końca naturalnym podłożu...

Podstawowe zalety The Continentals to ładna grafika w szczegółowym, europejskim stylu oraz zgrabny scenariusz, żonglujący konwencjami w oparciu o standardowe motywy twórczości kryminalnej i przygodowej w szatkach wiktoriańskich. Mamy wszystkie elementy "must have" - choćby szpital dla obłąkanych, brudne dzielnice biedoty, śledztwo w arystokratycznych kręgach czy ambitnych wizjonerów, eksperymentujących w duchu bujnego rozwoju nauk wszelakich. Autorzy nie maskują częściowej odtwórczości swojego dzieła (z oczywistych rzeczy, poza sprawą Rozpruwacza, pojawiają się też wątki pożyczone z powieści niejakiego Stevensona, o której mogliście słyszeć :)), ale starają się zgrabnie wpleść owe motywy w swoją wizję fabuły. Chociaż intryga dopiero się rozwija, to można dostrzec, że rozwiązanie może nie być proste i oczywiste. Z tego powodu oraz dla wyrazistych postaci warto śledzić ten komiks, ale trzeba wspomnieć o irytującym mankamencie - nowe plansze pojawiają się ekstremalnie rzadko, co przy niespiesznej narracji może być na dłuższą metę odstręczające.

Obrazek należy do Sydney Padua.

Drugą propozycją na niedzielny wieczór jest komiks, uwaga długi tytuł, 2D Goggles or the thrilling adventures of Lovelace and Babbage. Autorka, brytyjska rysowniczka i animatorka Sydney Padua, oparła całość na prostych założeniach. Wygląda to tak: faktem jest, że Ada Lovelace i Charles Babbage, jako XIX-wieczni pionierzy komputerystyki i programowania, są z pewnością interesującymi , inspirującymi postaciami dla wielu. Ale, nie oszukujmy się, o ile fajniej byłoby, gdyby zamiast konstruować liczące pudła i korespondować do znudzenia para użyłaby swoich wynalazczych i matematycznych zdolności do... walki z przestępczością? Zgodnie z zasadą mówisz-masz, taka idea stoi za tym wysoce humorystycznym komiksem. W nieco alternatywnej rzeczywistości epoki wiktoriańskiej Ada Lovelace i Charles Babbage mieszkają  w gigantycznej i potrafiącej wyczyniać cuda wersji maszyny różnicowej i obmyślają plany jak użyć swojego geniuszu dla dobra publicznego. A, że to ludzie dość specyficzni, więc efekty są nieodparcie zabawne. Babbage to bujający z głową w chmurach ekscentryk, który konstruuje z miejsca cudowne mechanizmy parowe - niestety, rzadko funkcjonujące tak, jak powinny. Lovelace to z kolei zimna, racjonalna kobieta ze skłonnościami do agresywnych wybuchów i z zamiłowaniem do tytoniu oraz nadmiernych ilości alkoholu. I ona, i on mają swoje nemezis, które chcą aktywnie zwalczać - chociaż ciężko podciągnąć to zadanie pod walkę z przestępczością. Zgodnie z faktami historycznymi, Lovelace chce pozbyć się poezji (z takim ojcem jak Byron to naturalne), a Babbage... ulicznych grajków. Nic dziwnego, że najpoważniejszym przeciwnikiem, z którym przyjdzie się duetowi zmierzyć, jest Organista - lider muzycznego półświatka, któremu Babbage naraził się skonstruowaniem miotacza niszczącego instrumenty muzyczne dzięki rezonansowi fal dźwiękowych (!). Poza tym duet matematyków zmierzy się też z... kryzysem ekonomicznym, nie mówiąc o wizycie głowy państwa we własnej pracowni. Po drodze spotkają wiele znanych osobistości, jak książę Wellington (który ma skłonność do wjeżdżania do pomieszczeń konno) czy inżynier Isambard Kingdom Brunel.


2D Goggles to komiks przeuroczy, to chyba najlepsze określenie. Wszystkie jego części składowe są pieczołowicie spreparowane w celu wytworzeniu klimatu, który można określić terminem "steampunkowa kreskówka". Grafika utrzymana jest właśnie w takim, komicznie przerysowanym, ale pełnym detali i smaczków stylu. Kreska inspirowana takimi rzeczami jak Tintin czy gazetowe comic strips jest jak najbardziej na miejscu, a indywidualny rys nadany przez rysowniczkę wyklucza odtwórczość. Nawet strona internetowa zaprojektowana jest tak, by podkreślać estetykę. Humor prezentowany przez komiks jest staroszkolny, wyważony, zdecydowanie skierowany do inteligentnego odbiorcy. Mamy sporo slapsticku, jak warunkuje kreskówkowy sztafaż, ale nacisk leży bardziej na  przedstawianiu epoki w krzywym zwierciadle, zabawie konwencją, ekscentryzmie postaci i szalonych sytuacjach. Jednak największą zaletą komiksu, oprócz bezpretensjonalnego humoru w starym stylu, jest... walor edukacyjny. Autorka naprawdę "odrobiła pracę domową" i prezentuje zaskakującą dbałość o oddanie realiów. Wykorzystuje korespondencje i autobiografie postaci, część ich wypowiedzi to nawet dosłowne cytaty. Nawyki i charaktery też mniej więcej zgadzają się z faktami, choć oczywiście zostały przerysowane dla humoru. Pod każdą planszą znajdziemy bogaty zbiór objaśnień i ciekawostek naukowych, historycznych, technologicznych czy dotyczących zwyczajów epoki. Wszystko lekko i przyjemnie - człowiek nawet nie zauważa, że jego wiedza o czasach wiktoriańskich i pionierach nauk informatycznych znacząco się pogłębiła. Mało jest sieciowych komiksów, które przygotowane są na podstawie tak wyczerpującego researchu. Co ciekawe, dbałość o zgodność historyczną nie przeszkadza autorce we wrzucaniu nawiązań do współczesności. Mimo, że stylizacja językowa i narracyjna jest bezbłędna, trafimy na elementy slangu epoki informatyzacji, jak choćby skróty typu OMG. Pojawia się chociażby sekwencja parodiująca grę Dance Dance Revolution, a także zabawa z humorystycznymi "falstartami do przyszłości", jak plansza poniżej:

Obrazek należy do Sydney Padua.
Wszystko składa się na sympatyczną całość, którą przegląda się z przyjemnością. Komiks został zauważony zresztą przez media (BBC, Wired) oraz środowisko związane z klimatami "parowymi" - pojawił się między innymi w The Steampunk Bible, a także na wystawie w Muzeum Historii Nauki w Oksfordzie

Serdecznie polecam oba komiksy. Są profesjonalnie przygotowane i dostarczą rozrywki nie tylko wkręconym w steampunkowe klimaty. Warto spojrzeć na takie perełki, bo stanowią ciekawą i bliższą realiom epoki alternatywę dla hołubionego przez steampunkowców  Girl Genius (nie, żebym miał coś przeciw perypetiom Agathy - dwie nagrody Hugo nie wzięły się wszak z powietrza), nastawionego na czyste fantasy.


LINKI:



2 komentarze:

Fraa pisze...

Dziękować, dziękować, dziękować!
Wlepiam sobie oba linki do zakładek jako coś, co muszę przeczytać. :) Post jakby stworzony dla mnie. ^^ Przyznam, że chyba najbardziej nęci mnie ten drugi komiks (ten o długim tytule), ale i Smythe z pierwszego brzmi interesująco. :) (From Hell uważam za prześwietny film ;) ) Ostatnio po prostu mam bardziej parcie na rozrywkę lekką i humorystyczną, niż na opowieści "na poważnie".

Tylko teraz mi smutno, bo mesa chce Steampunk Bible. ;]


PS. Niezwykły przypadek doktora Jekylla i pana Hyde'a to - moim zdaniem - jedna z najlepszych książek evah. :)

M.Bizzare pisze...

"The Continentals" jest zdecydowanie gorszy,jeśli mam wybierać, ponieważ update'y są tak rzadkie, że wiadomo czy w ogóle spodziewać się dalszego ciągu, a prowadzenie fabuły jest nie na każdy gust (wolne, bazuje na dialogach). Niemniej, nadal to porządny wstęp z potencjałem, w końcu autorzy byli nagradzani.

"2D Goggles" jest mało, ale każda plansza jest maksymalnie dopracowana, a pozakomiksową zawartość stronki też fajnie się czyta. Więc to można spokojnie obejrzeć najpierw, dla relaksu :)

Książkę Stevensona czytałem może raz, nie kocham jej aż tak bardzo, ale motyw Jekylla i Hyde'a jest jednym z najciekawszych do reinterpretowania i zabawy z nim, więc doceniam spuściznę. Np. brytyjski miniserial "Jekyll" to jedno z moich ulubionych dziełek w ogóle, nawet o tym się produkowałem na stronie Nowej Fantastyki.