niedziela, 22 kwietnia 2012

Wywiad z Jonathanem Wojcikiem - publicystą, rysownikiem i właścicielem strony The Insidious Bogleech


I, tak jak obiecałem wcześniej, dziś mam dla was wywiad. Po krótkiej przerwie i w nieco wzbogaconej (ilościowo) formule. A przede wszystkim z wyjątkową, inteligentną i bardzo ciekawą postacią upowszechniającą swoje prace w zakamarkach Sieci - Jonathanem Wojcikiem.

Introdukcja jest raczej niepotrzebna, bo parę dni temu zamieściłem bogate wprowadzenie do działalności mojego dzisiejszego gościa - jeśli nie czytałeś/aś, to warto nadrobić zaległość przed lekturą wywiadu. Twórczość Jonathana jest niewątpliwie specyficzna i by ją docenić trzeba mieć zakrętkę na podobne klimaty - ale w wywiadzie, moim zdaniem, są poruszone tematy, które powinny zaciekawić każdego, do kogo pasuje określenie nerd. Dodam jeszcze, że daleki jestem od stopniowania wartości moich skromnych rozmów z twórcami - bo wszystkie są dla mnie idealne - ale niewątpliwie wywiad ten uznaje za niezwykle udany i wyróżniający się.

Tyle rekomendacji i czczej gadki, oddajmy głos Jonathanowi!

Autoportret pamięciowy naszego dzisiejszego gościa ;)

Cześć i witam w kąciku gości Net is Nerdy. I rozpocznijmy od następującego pytania. Takiego w stylu „powrót do korzeni”. Kiedy obserwuje twoje różnorodne prace udostępnione na Bogleech.com i innych stronach, widzę bardzo dobrze, że masz dwie główne pasję – fikcyjne oraz mitologiczne potwory każdego rodzaju (ale z tych bardziej zdeformowanych i nietypowych, jak sądzę) i istoty stworzone przez Naturę – insekty, pasożyty, mikroorganizmy i inne bezkręgowe przejawy życia. Ale zastanawiam się – co było pierwsze? Miłość do potworów czy miłość do prawdziwych stworzeń, które większość ludzi postrzega jako dziwne lub ohydne? A może obie fascynacje rozwijały się jednocześnie?

Definitywnie jednocześnie. Po prostu kochałem każdego rodzaju stwory jako dziecko i pamiętam, że mówiłem na wszystkie fikcyjne „critters”. Chciałem ich znać najwięcej jak się dało. Kupowałem książki o zwierzętach i książki o mitologii, oglądałem filmy takie jak Gwiezdne Wojny czy Labirynt (Jima Hensona – wtręt tłumacza) i próbowałem narysować każdego z przewijających się po ekranie potworów.

Nigdy nie ciągnęło mnie do rzeczy, które inni uważają za upiorne; właściwie zanim poszedłem do szkoły nie wiedziałem, że większość ludzi nie lubi owadów albo pająków – i ten fakt mnie strasznie zszokował. Nadal szokuje! 

Jesteś także wielkim fanem horroru cielesnego, to jasne. Jest obecny w twoich komiksach (w przejawie humorystycznej samoświadomości odnotowałeś nawet, że twoje komiksy są wszystkie takie same, bo prawie zawsze jakaś obleśna mutacja ludzkiego – i nie tylko – ciała wyskakuje z którejś z postaci), chociaż głównie w kontekście absurdalności i ekscentrycznego humoru,  ale wiem, że lubisz mroczniejszą i bardziej horrorową twórczość z takimi motywami – czego dowodzą rzeczy, które prezentujesz w swoich artykułach, takich, jak te publikowane na Halloween. Jestem bardzo ciekawy – co, twoim zdaniem, sprawia, że ludzie fascynują się okropnymi transformacjami swojej własnej biologicznej formy? Czy to po prostu kwestia alternatywnych preferencji estetyczny, w stylu „dziwaczne jest fajne/interesujące”, czy może coś więcej?

Myślę, że opiera się to na najbardziej pierwotnych lękach w ludzkich umysłach. Nikt nie chce, by jego własne ciało odwróciło się przeciwko niemu lub zostało dotknięte chorobą, której nikt nie potrafi uleczyć czy nawet zidentyfikować. Ale jednocześnie odchylenia od normy mogą być zabawne i ekscytujące. Zmutowane potwory są sympatyczne i fajne dla wielu ludzi ponieważ są czymś unikatowym i innym, ale też nie każdy chciałby się znaleźć w ich sytuacji. To samo możemy dostrzec w prawdziwych przypadkach takich jak „człowiek słoń” czy współczesny „człowiek drzewo”, którzy stali się prawie celebrytami z powodu własnych przerażających, lecz niezwykłych przypadłości.

Większość rzeczy, które robisz ma dodatkowo jakiś edukacyjny cel oprócz po prostu dostarczania upiornej rozrywki. Można go znaleźć w twoich komiksach i kreskówkach (są pełne odniesień do popkultury, biologii, nauki i tego typu spraw, więc by w pełni czerpać z nich przyjemność, odbiorca musi mieć jakąś wiedzę i, cóż, myśleć), jak i w twoich artykułach. Lecz czy nie uważasz, że dzielenie się wiedzą w Sieci, w przyjaznym internautom stylu, może być trudne? Weźmy na przykład formułę list n-czegośtam, tak popularną w Internecie. Pewnie, wiele interesujących rzeczy można dzięki nim pokazać i ludzie mogą chcieć dowiedzieć się więcej na temat tego, co się w nich pojawia – ja, tak dla przykładu, nauczyłem się sporo z pozornie czysto humorystycznego Cracked i naprawdę podobało mi się grzebanie w poszukiwaniu czegoś więcej. Ale prawie równie często czytam listy szybko, myślę „tak, to całkiem fajne” i ruszam dalej bez zastanawiania się nad tym, co przeczytałem. Czy myślisz, że wchłanianie elementów edukacyjnych przez internetowych czytelników może być w wielu przypadkach bardzo płytkie, być tylko bezmyślną prokrastynacją?

Tak dzieje się z informacją w ogóle… zapominamy wiele rzeczy, lecz zachowujemy wiele innych jeśli uderzą we właściwą strunę w naszym umyśle. Ludzie są obecnie wystawiani na kontakt z ogromną ilością nowych faktów, ale myślę, że w dłuższej perspektywie to tylko pozwala na rozszerzenie naszej ogólnej świadomości tego, jak fajny jest świat, nawet jeśli cały czas przenosimy uwagę na coraz więcej i więcej nowych informacji.

Recenzje Potworów oraz sekcja różności twojej strony zabierają czytelnika na wystrzałową wycieczkę przez różnorodne przykłady upiorności wszelakich – od gier wideo do starych kreskówek, od Junji Ito do Dungeons & Dragons. Jesteś z pewnością dobrze obeznany ze wszystkim, co makabryczne, niepokojące i potworne w popkulturze. Zastanawiam się – czy jeśli miałbyś zawęzić listę ulubionych upiornych rzeczy do, dla przykładu, pięciu dzieł/artystów, co byś wybrał? Które są dla ciebie najważniejsze lub zwyczajnie najlepsze na świecie?

Jeśli tylko dla siebie  – Dungeons & Dragons, The Real Ghostbusters, prace Normana Saundersa, Gegege no Kitarou oraz Junjiego Ito. Jeśli chodzi o upiorne klimaty, one prawdopodobne najbardziej zainspirowały moją twórczość, ale są inne, nie tak przerażające. Gwiezdne Wojny były dla mnie bardzo ważne w dzieciństwie, później Pokemon stał się jedną z moich najistotniejszych inspiracji. Byłoby strasznie ciężko zawęzić wszystko do kilku rzeczy.

Przejdźmy do Mortasheen – jednej z twoich bardziej znanych kreacji. Bardzo interesuje mnie jedno. Mortasheen to upiorne, horrorowe przetworzenie gatunku „mons” anime/gier video, zwłaszcza Pokemona. Jednak przeprowadziłeś jedną interesująca zmianę jego konwencji, obecnych nawet w dekonstrukcjach i makabrycznych wersjach formuły „kieszonkowych potworów” Większość z nich, nawet te depresyjnie mroczne w typie Narutaru lub groteskowo-krwawe pastisze, jak Pokethulu, zachowują balans pomiędzy zawsze ludzkim trenerem i podległym mu stworem w ten czy inny sposób. W twoim świecie trenerzy są natomiast tak samo zdeformowani, nieludzcy i dziwni jak stworzenia, którymi się wysługują (właściwie to większość świata Mortasheen ma takie cechy). Jak wpadłeś na ten pomysł?

Jestem naturalnie tak bardzo skrzywiony w kierunku potworów, że, uczciwie mówiąc, nawet o tym nie myślę, po prostu myślę o wszystkim w ten sposób. Nawet jeśli tworzę ludzkie lub podobne do człowieka postaci, mam tendencję do wyposażania ich w dużo nieludzkich elementów. Chyba jedynym kompletnie ludzkim bohaterem jakiego stworzyłem był Dan, z moich starych flashowych kreskówek, ale i tak jest on sumie całkiem upiorny.

Kiedy przegląda się galerię potworów z Mortasheen, łatwo zobaczyć, że jeśli chodzi o projektowanie potworów jesteś zdecydowanie za oryginalnością i kreatywnością, z dobrymi rezultatami. To samo można powiedzieć o twoich preferencjach odnośnie fikcyjnych i pochodzących z folkloru monstrów, a także robaków i innych prawdziwych stworzeń. Z drugiej strony nic nie jest stuprocentowo oryginalne i większość potworków będzie oparta na czymś – na przykład zwierzętach o których piszesz tak dużo. Jakie są twoim zdaniem kluczowe czynniki, które składają się na projekt dobrze pomyślanego, unikatowego potwora, pozwalające zachować równowagę między inspiracjami a kreatywnością?

Kiedy rozbijasz go na najbardziej bazowe detale, każdy koncept – potwora, osoby, świata – zaczyna swe życie jako pastisz czegoś, co twórca widział gdzieś wcześniej. Kluczem jest po prostu branie rzeczy, które lubisz i znajdowanie sposobów na połączenie ich w coś co wydaje się nowe i inne, ale wciąż ma w sobie to, co decydowało o uroku użytych komponentów.

Jednak myślę, że najważniejszym elementem projektu jest osobowość. Nawet jeżeli bazowy koncept jest czymś, co wszyscy znają, osobowość którą przekazuje może naprawdę sprawiać wielką różnicę. Spójrz tylko na wampiry – to, że wyglądają one i zachowują się jak Dracula Beli Lugosi stało się przebrzmiałym, kreskówkowym stereotypem, ale stało się tak dlatego, że to, co on zrobił było w pewnym momencie całkowicie nowatorskie. Nadał on wampirom osobowości, której odbiorcy w tamtych czasach dotąd nie znali, chociaż przecież widzieli sporo innych wampirów.

Świat Mortasheen to miejsce w którym wiele potworów i innych form życia jest tworzona sztucznie – z organicznymi i wpół organicznymi konstrukcjami w galerii stworzeń. Czy jesteś zainteresowany biotechnologią – tworzeniem sztucznych form życia, bioimplantami i biomodyfikacjami, inżyniera genetyczną i podobnymi możliwościami – czy to może tylko element popkultury dodany do twojej twórczości jedynie dla rozrywki – jak wampiry z kosmosu czy nieumarłe stwory?

Od czasów dzieciństwa chciałem zobaczyć jak ludzkość tworzy nowe formy życia. Ekscytowało mnie każde nowe osiągnięcie w dziedzinie biotechnologii; ludzko-zwierzęce, hybrydowe embriony; roboty kontrolowane przez kultury żywej tkanki… Nie mam żadnych etycznych zastrzeżeń wobec takich eksperymentów, bardzo chcę zobaczyć jak daleko to zajdzie za mojego życia. Jeśli będę miał szczęście, może dożyję czasów, gdy tego rodzaju technologia rozwiąże problem głodu na świecie, naprawi zniszczone środowisko naturalne albo przyczyni się do zniszczenia raka… albo pozwoli mi wgrać mój umysł do gigantycznego, mechanicznego pająka.

Na swojej stronie posiadasz także i rozszerzasz ogromną kolekcję sprite’ów potworów z różnych starych gier wideo. Jak dużo czasu poświęcasz na granie w nie, bo wnioskując z samej ilości pikselowych straszydeł tam zebranych, powiedziałbym, że dużo? A skoro rozmawiamy o starych gierkach – ostatnio coraz więcej ludzi spogląda wstecz w stronę ery ośmiobitowych i szesnastobitowych produkcji i bierze z nich estetykę, mechanikę i klasyczny wygląd, by tworzyć na ich podstawie własne dzieła. Czy uważasz, że nostalgiczny styl retro gier może być uznawany za uniwersalny „język” starszej generacji internautów, szeroko rozpoznawany i użytkowany?

Zbieranie ich było tak czasochłonne, że przestałem to robić parę lat temu… Myślę, że ostatni raz próbowałem kolekcjonować sprite’y z gry w 2008 roku i straciłem wszystko z powodu wysypania się komputera. Teraz wolę poświęcać czas moim własnym, oryginalnym pomysłom, ale czytelnicy nadal uwielbiają strony ze sprite’ami i mam plany, by pewnego dnia zaktualizować i ulepszyć je.

Jako dziecko kochałem światy i stwory w grach wideo dużo bardziej niż same gry i marzyłem o projektowaniu swoich własnych w przyszłości, aczkolwiek jeszcze nie miałem okazji. Dziś jest dużo łatwiej tworzyć własne, oryginalne produkcje i jestem szczęśliwy, że gracze nadal doceniają tak szeroką gamę artystycznych stylów.  Ludzie zorientowali się, że to, co tworzy dobra grę to zabawa i wyobraźnia, nie tylko realistyczna grafika i techniczna jakość produkcji. 

Jesteś całkiem znany na Tv Tropes i w pewnym stopniu aktywnym użytkownikiem strony… przepraszam, chyba powinienem powiedzieć Troperem. A dodanie Mortasheen do ogromnej bazy Tv Tropes pomogło z pewnością w jego promocji – ja też właśnie tak znalazłem twoje prace! ;) Jak natknąłeś się na tą specyficzną Wiki i jaki jest twoim zdaniem powód atrakcyjności rozpoznawania i katalogowania wspólnych elementów w fikcji? I czy uważasz, że taki rodzaj witryny może być dobrym miejscem na promowanie własnej twórczości? W końcu patrzenie, jak twoja kreacja jest rozkładana na części pierwsze i pokazywana światu jako jakiś przykład tricku, którego używano wcześniej tak wiele razy może być niekoniecznie najprzyjemniejszym doświadczeniem dla autora, jak sadzę…

Nie pamiętam jak odkryłem Tv Tropes… w sumie ciężko nie trafić na tą stronę, jeśli jesteś fanem czegokolwiek, ale mam coś w rodzaju związku miłości/nienawiści z nią. Możesz poznać tyle nowych rzeczy i zobaczyć dawne ulubione dzieła w nowej perspektywie, ale także natknąć się na wiele pozycji najwyraźniej napisanych przez szaleńców, no i jest to powszechnie znany pożeracz czasu. Nie uważam, że jest cokolwiek złego w rozbijaniu dzieł w oparciu o wspólne motywy, naprawdę, odkryłem nawet nowe seriale i cykle poprzez tropy, które ludzie przyporządkowali mojej twórczości.

I wreszcie ostatnie pytanie, z gatunku tych, które muszą być zadane, bo wywiad będzie publikowany na polskim blogu. Nazwisko „Wojcik” z pewnością brzmi znajomo, więc domyślam się, że masz polskie korzenie, racja?

Tak, ale sięgają tyle pokoleń wstecz, że nie jestem całkowicie pewny czy została we mnie choćby kropla polskiej krwi. W USA posiadanie takiego nazwiska jest fajne, nawet jeśli większość ludzi, których poznałem ma problemy z jego wymówieniem. Jedna osoba myślała, że wymawia się to „Woz-ni-ak”, więc używałem takiej formy raz czy dwa jako ksywki. 

Dziękuję za wywiad, który trzeba przyznać okazał się bardzo interesujący i przyjemność jest zdecydowanie po mojej stronie! I niech twoje projekty w przyszłości rozsieją jeszcze więcej miłości do wszystkiego, co jest niepokojąco piękne.

Dziękuję ci! Wszystkie pytania były naprawdę fajne i sprawiły, że musiałem namyśleć się naprawdę mocno nad każdą odpowiedzią!

***

A na koniec przypominam jeszcze linki, pod którymi znajdziecie twórczość i informacje na temat Jonathana:



Brak komentarzy: