Jeśli śledzicie Net is Nerdy, to już dobrze wiecie, że kocham Creepy Puppet Project. Zresztą, moim skromnym zdaniem, nie da się NIE kochać czegoś, co zawiera w sobie sporą porcję śpiewających i opowiadających głupie kawały zombie (i filmik instruktażowy, który uczy jak zrobić realistycznie wyglądającą flegmę). Powtórzę raz jeszcze - w tym znajdzie coś dla siebie każde zwyrodniałe duże dziecko (jak ja ;), prawdziwe chore słodkości. Jest gore, jest humor, głupawka i horror, parodia i duch bizarro (będę epatował tą mało konkretną etykietką, bo w końcu znalazłem sobie nowomodny trend, w którym się stuprocentowo odnajduję). I kukiełki, przecudne, przeobleśne. A wszystkim zawiaduje Matt Ficner - człowiek-orkiestra, który od lat z ogromną determinacją realizuje się w tworzeniu tego dziwacznego teatrzyku. Nie brak mu ani talentu, ani entuzjazmu, ani specyficznego podejścia do życia. Pozwólmy więc, żeby zaprezentował to osobiście - zapraszam do wywiadu z tym niezwykłym twórcą!
Witam i zacznijmy od pytania numer 1. Jak można się przekonać przeglądając twoją stronę, dysponujesz niesamowitym zestawem umiejętności. Potrafisz zrobić praktycznie każdą rzecz związaną z efektami specjalnymi i sztukami wizualnymi, a także piszesz, reżyserujesz i nagrywasz muzykę do swoich produkcji. Ale, z drugiej strony, twoje kukiełki są dość szczegółowe i wyrafinowane. Ile zajmuje człowiekowi z twoimi zdolnościami jednego gostka do Creepy Puppet Project – w stylu piwnicznego „zrób to sam”?
Witam i dzięki!
Tak, maczam palce w każdym aspekcie filmów C.P.P, dlatego, że uwielbiam wszystkie wyzwania i kreatywne niuanse każdej ze sfer produkcji medialnej/telewizyjnej/filmowej. Rozwinąłem wszystkie moje umiejętności dzięki pracy ochotniczej i pełnieniu roli ucznia przy różnych produkcjach na początku mojej kariery. Miałem szczęście, że znalazłem możliwości w czasach, gdy przemysł medialny był wciąż otwarty i mogłem się uczyć od najlepszych w branży.
Jeśli chodzi o stworzenie kukiełkowego "członka obsady" dla jednego z filmów, może to zająć tak mało czasu, jak dwa dni, lub tak dużo, jak miesiąc na skompletowanie postaci. Zależy to od poziomu mechanicznego/rzeźbiarskiego skomplikowania bohatera. Średnio - powiedziałbym, że tydzień na kukiełkę.
Kukiełki nie odchodzą co prawda do lamusa, ale nie trzeba mówić, że w dzisiejszych czasach, w telewizji i kinie, istnieje tendencja do tworzenia wszystkie za pomocą efektów komputerowych. W Internecie sytuacja jest nieco odmienna. Mamy parę niezłych programów kukiełkowych i seriali używających kukiełek, a i wydają się one dobrym wyborem dla niezależnych twórców z podejściem w stylu „mały budżet – wielka kreatywność”. Czy myślisz, że Internet może być przyszłością dla produkcji z kukiełkami, dobrą niszą dla tego rzemiosła?
Lalkarstwo nie przypomina animacji czy innych form CGI, gdzie renderowanie kilku sekund filmu może trwać tygodniami. Jednym z jego aspektów, obok praktycznych efektów specjalnych, jest to, że kiedy już stworzysz kukiełkę/stwora, możesz go od razu postawić przed kamerą. Myślę, że używanie praktycznych i będących cały czas „w kadrze” efektów jest trochę bardziej dostępne dla większości ludzi i dlatego możesz zaobserwować dużo tego typu projektów pojawiających się w Sieci.
Internet sam w sobie jest świetny dla aspirujących filmowców i artystów ponieważ daje ci natychmiastowy dostęp do odbiorców. Świat Sieci to bez wątpienia kierunek, w którym zmierzają media i rozrywka, więc gdy widzisz, że kukiełki, potwory i wszelkie stworzone własnoręcznie efekty specjalne z udziałem fantastycznych kreatur w nim powracają, to bardzo budujące. Istnieją filmowcy, którzy naprawdę wyjątkowo dobrze radzą sobie z networkingiem i udostępnianiem swoich prac online. Z pewnością podziwiam tych, którzy posiedli wiedze i umiejętności pozwalające na to. Ja z kolei prowadzę mniej lub bardziej jednoosobowe przedsięwzięcie i przez większość czasu skupiam się na tworzeniu kukiełek, fabuł i gotowych produktów, korzystając w jak najlepszy sposób z moich umiejętności i mając nadzieję, że jakość efektu końcowego będzie mówić sama za siebie.
W Creepy Puppet Project zaprezentowałeś sporo popkulturowych pastiszów – zombie wersji znanych piosenek i gatunków muzycznych (disco!), nawiązań do hitowych filmów jak np. Obcy, przeróbek horrorowych klisz i motywów i mrugnięć okiem do wielu innych rzeczy. Czy jest jakieś dzieło popkultury, które chciałbyś odtworzyć lub sparodiować w przyszłości, jakieś osobiste marzenie tego typu?
Mam długą listę parodii i wariacji na temat popkultury, które chciałby zrobić. Z pewnością nie brakuje inspiracji względem rzeczy, które można zbagatelizować i ośmieszyć, zmienić w zwierciadło, w którym ludzkość może się przejrzeć i pośmiać się z samej siebie. Bardzo chciałby zrealizować wszystkie te pomysły. Obecnie jest to tylko kwestia budżetu i czasu. Jeśli nie byłoby finansowych ograniczeń, stworzyłbym całe miasto w skali ¼, wypełnione niecodziennymi stworami i postaciami. Kazałbym im robić wszystko, od zwichrowanych wersji popularnych talk show do oryginalnych historyjek superbohaterskich/akcji. Zombie też tam by były, oczywiście.
Jeśli chodzi o produkcje internetowe, jesteś także związany z serią fantasy Spellfury, jako aktor i jako lalkarz. Muszę przyznać, że nie lubię specjalnie tego serialu, ale niektóre kukiełki w nim występujące są świetne. Czy możesz powiedzieć coś więcej o Spellfury i twojej roli w nim?
Pomagałem krótko przy Spellfury. Travis Gordon był twórcą/reżyserem tych webisodów. Pojawiłem się w jednym z odcinków jako postać i animowałem niektóre z kukiełek, których używali przez całą emisję serii. Zrobiłem niezbyt wiele dla tego projektu, ale byłem zadowolony, że mogę wspomóc innego filmowca.
Pracowałeś przy wielu produkcjach telewizyjny, nawet kilku filmach kinowych, ale w twoim portfolio można znaleźć wiele całkiem dziwnych pozycji. Najbardziej w zdumienie wprawił mnie Planet Bizarro: The World According to Zoomer. Bardzo ciężko znaleźć o tym jakiekolwiek informacje, więc musze zapytać – jaka historia kryje się za twoim udziałem w malezyjskim/singapurskim serialu dla dzieci?
Planet Bizarro było zabawnym serialem nakręconym, wyprodukowanym i wyemitowanym w Malezji. Opowiadał o grupie dziwnych, obcych stworów, żyjących razem na małej planecie i o raczej niezdarnym kosmicznym piracie, który zawsze pakował ich w kłopoty. Moje zaangażowanie w ten serial zaczęło się, gdy skontaktował się ze mną Brian Zimmerman, obecnie mój wielki przyjaciel i kolega. Brian był jednym z naczelnych producentów i widział próbki moich kukiełkowych prac w Sieci. Zbudowałem wiele różnych obcych kreatur na potrzeby programu, a także wiele z moich istniejących już stworzeń i potworów odegrało w nim drobne role. Bycie częścią tego projektu przyniosło mi naprawdę mnóstwo zabawy i miałem okazję występować obok kilku świetnych lalkarzy, którzy spotkali się w Kuala Lumpur. Nie mam pojęcia, czy są plany dodatkowej dystrybucji Planet Bizarro, ale jestem pewny, że zacznie się pojawiać w różnych nietypowych miejscach.
Dzięki za wywiad!
Dziękuję za możliwość porozmawiania.
Na końcu chciałbym podziękować tobie i twoim czytelnikom za czas poświęcony na sprawdzenie moich przerażających i nietypowych prac. Mam wielkie szczęście, że mogę spełniać się w mojej życiowej pasji zabawy z potworami i powoływania do życia różnych stworów. Nada robię co tylko można, by upubliczniać kolejne krótkie firmy i obrazy.
CRE8 UR DREAMS!
M.F.
Creepy Puppet Project czeka na was tu:
Reszta szalonego świata Matta zaś tutaj:
Tutaj dziwaczne fantasy, do którego dołożył cegiełkę:
Udało mi się też znaleźć stronę, która wyświetla we flashu reklamówkę Planet Bizarro:
Bonus: najświeższy muzyczny wybryk zombiaków. Bo tak :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz